- Kosmetyki zostały zgłoszone do odprawy przez firmę mającą siedzibę na Ukrainie, ale zgłaszający nie miał wymaganych dokumentów CITES i zezwoleń na obrót takimi produktami - poinformowała w piątek rzeczniczka Izby Celnej w Białej Podlaskiej Marzena Siemieniuk. Do odprawy zgłoszono kosmetyki do pielęgnacji skóry, które miały trafić na polski rynek. Były to balsamy i kremy, niektóre z nich miały mieć właściwości lecznicze, np. rozgrzewające czy gojące. Po kontroli i analizie ich składu okazało się, że zawierają składniki pochodzące z różnych gatunków dzikich zwierząt i roślin zagrożonych wyginięciem. Celnicy zatrzymali 3 325 tubek ze specyfikami zawierającymi m.in. tłuszcz lub żółć z niedźwiedzia oraz ekstrakt z pijawki lekarskiej. - Chociaż trudno znaleźć wiarygodne przesłanki wskazujące na skuteczność takich specyfików, cieszą się one niesłabnącą popularnością. Osoby wierzące w cudowną moc tego typu produktów często nie zdają sobie sprawy, że ich wyprodukowanie wiąże się z zadawaniem zwierzętom cierpień - powiedziała Siemieniuk. Przywołała ujawnione przez Światowe Towarzystwo Ochrony Zwierząt sposoby pozyskiwania żółci od niedźwiedzi - zwierzęta są w tym celu trzymane pojedynczo w tak ciasnych klatkach, że mogą tylko leżeć, do ich wnętrzności wszczepiane są rurki, którymi upuszczana jest żółć. Niedźwiedzie cierpią z powodu chorób, niegojących się ran i bezruchu. Siemieniuk zaznaczyła, że w przypadku zarekwirowanych w oddziale celnym w Lublinie kosmetyków nie było przemytu, bo towar został zgłoszony do odprawy, ale wszczęte zostało postępowanie i niewykluczone, że sprawa trafi do sądu. Za obrót takimi produktami bez wymaganych zezwoleń grozi kara do pięciu lat więzienia. Jak podała Siemieniuk, w 2010 r. w całym kraju służba celna blisko 200 razy udaremniła próby nielegalnego przewozu produktów wykonanych z różnych ginących gatunków roślin i zwierząt objętych ochroną.