Sąd uznał w czwartek byłego policjanta ruchu drogowego Piotra S. za winnego stosowania gróźb karanych i skazał go na rok i dwa miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz na grzywnę w wysokości 1,8 tys. zł. Jak ustalił sąd, w zimie, na przełomie lat 2007 i 2008, Piotr S. groził zabójstwem kobiecie, jeśli powie komuś o łączących ich stosunkach. Pokazywał jej przy tym przedmiot przypominający broń palną. - Z racji pełnionej funkcji policjant powinien stać na straży praworządności, a nie zachowywać się w ten sposób - powiedział sędzia Tomasz Ślaski, uzasadniając orzeczenie. Prokuratura oskarżyła też Piotra S. o przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści osobistej. Zarzuty dotyczyły jego postępowania wobec trzech kobiet, które policjant zatrzymał do kontroli drogowej od lipca 2006 r. do września 2008 r.. Mężczyzna domagał się od nich numerów telefonów, a potem dzwonił i wysyłał sms-y, nalegając na spotkania, składał im też erotyczne propozycje. Według prokuratury kontrola drogowa była jedynie pretekstem do zawarcia znajomości. Sąd uniewinnił Piotra S. od tych zarzutów. Jak tłumaczył sędzia Ślaski, choć zachowanie policjanta niewątpliwie należy uznać za naganne i może być ono oceniane w postępowaniu dyscyplinarnym, to na podstawie zeznań pokrzywdzonych kobiet nie można stwierdzić, że doszło do popełnienia przestępstwa. Zachowania, które były opisane przez pokrzywdzone, były przez oskarżonego dokonane nie w związku z pełnieniem funkcji publicznej - zaznaczył sędzia. Z zeznań kobiet wynika, że Piotr S. uzyskał od nich numery telefonów podczas zwykłej, luźnej rozmowy i funkcjonariusz nie przymuszał ich do tego. Potem nawiązane z policjantem kontakty stały się dla kobiet uciążliwe, bo funkcjonariusz był natarczywy i nachalny. Do jednej pokrzywdzonych wysłał ponad 400 sm-sów, a ona do niego prawie 200; ich kontakty trwały wiele miesięcy i początkowo były utrzymywane za zgodą obu stron. Sędzia zaznaczył, że oskarżony nie kwestionował kontaktów z tymi kobietami, a jego wyjaśnienia są po części zbieżne z zeznaniami pokrzywdzonych. Żadna z pokrzywdzonych kobiet nie złożyła wniosku o ściganie Piotra S. jako sprawcy molestowania seksualnego. Na zachowanie funkcjonariusza poskarżyła się policji jedna z kobiet. Wszczęte wówczas wewnętrzne dochodzenie w policji wykazało, że Piotr S. podobnie zachowywał się również wobec innych kobiet. Piotr S. po postawieniu mu zarzutów został zawieszony w czynnościach służbowych, a potem zwolniony z pracy w policji. Ma żonę i dziecko. Proces policjanta toczy się od 2009 r. Czwartkowy wyrok jest nieprawomocny. Piotra S. nie było na jego ogłoszeniu.