Chciałoby się powiedzieć: Wierzchowiny - wieś, w której wszystko gra. A wszystko to za sprawą Krzysztofa "Krótkiego" Nowaka, basisty lubelsko - zamojskiego bandu bluesowego Teksasy. "Krótki" postanowił zmienić muzyczny krajobraz polskiej wsi - przestawić okoliczną ludność z disco - polo na bluesa. Pierwszym krokiem, jaki poczynił w tym kierunku było "przejęcie" miejscowego lokalu gastronomicznego "Barwinek" (Wierzchowiny 3a). - Lokal na wsi był pomysłem mojej żony, tym samym spełniło się jej marzenie - mówi nowy właściciel. Nie tylko jej, jego też. Będąc muzykiem chce jak najwięcej grać. Ma wielu przyjaciół, znajomych, którzy chętnie posłuchają jego - i nie tylko jego - zespołu w akcji. W Zamościu z tym już od dawna jest straszna bieda. Większość lokali poprzestawiało się na dyskoteki - bo z tego, jak się okazuje największa kasa - i właściciele nie są zainteresowani dobrą muzyką graną na żywo. "Barwinek" ma to zmienić. Wprawdzie nie jest to lokal w Zamościu, ale bardzo blisko. Obok lokalu stanęła mała, prowizoryczna scena pod namiotem i 2 sierpnia, na uroczyste otwarcie przeszła chrzest bojowy. Muzyka czterech blues - rockowych kapel bawiła licznie zgromadzoną publiczność do późnych godzin nocnych. Duża większość przybyłych gości była z Zamościa, ale nie brakowało też miejscowych, którzy przyszli pobawić się w niespotykanych dotychczas klimatach. Niektórzy nie kryli zdziwienia, wszak czegoś takiego u nich na wsi jeszcze nie było. Jednak odbiór był bardzo pozytywny, wszystkim się podobało. Nie było pretensji, że za głośno, że kury się nie będą nieść, a krowy nie dadzą mleka. Część publiczności bawiła się przy stołach popijając piwko i posilając się potrawami z grilla, a część dała się ponieść rytmom muzyki i bawiła się w tańcu przed sceną. Na początek zagrał zespół Remington ze Zwierzyńca. Chłopaki specjalizują się w coverach polskich kapel. W ich wykonaniu można było usłyszeć doskonale znane utwory takich rodzimych gwiazd jak ś.p. Tadeusz Nalepa, Dżem, TSA i Perfect. Nawet nieźle im to wychodziło, choć po ich koncercie miałem mały niesmak. Uważam, że są utwory - arcydzieła muzyki, których nie powinno się grać, bo każda próba będzie daleka od oryginału i skończy się fiaskiem. Do takich utworów zaliczam "51" TSA i "List do M" Dżemu. Zawsze ilekroć słyszę głos Piekarczyka i przejmującą solówkę Nowaka (nie, nie "Krótkiego", Andrzeja Nowaka) w "51" ciarki mi przechodzą po plecach. Podobnie jest jak słyszę - już niestety tylko z płyt - głos ś.p. Ryśka Riedla w "Liście do M". Ale to takie moje subiektywne wrażenia. Gdy ucichło mocne gitarowe brzmienie Remingtonów, na scenie pojawiła się formacja Zbycho i Towarzycho. W akustycznym, bluesowym secie wystąpili Zbyszek Kowalczyk, jako Zbycho i Marek Skórka, robiący za Towarzycho. Koncert bardzo udany, w sam raz na tego typu, plenerowe imprezy. I przyszła kolej na gwiazdę wieczoru, pięciokrotnego uczestnika Ravy Blues - Teksasy. Zagrali utwory z niedawno wydanej swojej pierwszej płyty oraz premierowe utwory, które mają się znaleźć na kolejnym krążku. W ich wykonaniu mogliśmy usłyszeć m.in. "Boogie całą noc", "Hej, słodka", "Krzychu" (tak na marginesie jest to ulubiony kawałek mojej czteroletniej córki - "Nie martw się Krzychu, obiad będzie dziś na czas"), "Jeszcze jeden dzień bez ciebie", "Gruby wraca do domu" oraz zagrany w stylu rockabilly szlagier z lat sześćdziesiątych - "Wakacje z blondynką". "To była blondynka ten kolor włosów tak zwą" - czy są tacy, którzy tego nie słyszeli? Muzyki Teksasów nie da się słuchać na siedząco, nogi same rwą się do skakania i pod sceną zrobiło się tłoczno. To było prawdziwe "boogie całą noc", w dobrym gitarowym wykonaniu. Jako ostatnia na scenie pojawiła się zamojska formacja Mister & Mister z Markiem Skórką na gitarze oraz Krzyśkiem Nowakiem na basie. Z głośników popłynął stary, dobry texański blues - rock w aranżacjach zespołu. Otwarcie lokalu uważam za udane, powiem więcej, to było wielkie otwarcie... Teraz czekam, choć pewnie nie tylko ja, na kolejne ruchy, a te jak zapewnia "Krótki" maja być jeszcze w sierpniu. Oprócz organizacji imprez muzycznych nowy właściciel ma w planach rozbudowę lokalu, tak by przystosować go do organizacji większych uroczystości rodzinnych typu wesela, komunie, chrzciny. Budynek został odremontowany, ale na razie zabrakło czasu i pieniędzy na powiększenie sali i zrobienia zadaszenia "ogródka" piwnego. Ale jak stare przysłowie mówi "co się odwlecze, to nie uciecze". Na razie i tak całość dobrze się prezentuje. Wszystkich podróżujących na trasie do Zwierzyńca, tych zmotoryzowanych i tych na rowerach zachęcam do przystanku w bluesowym "Barwinku". Waldemar Brzyski