"To takie niesprawiedliwe" - płacze Marta Lisowska. Jak pisze "Dziennika Wschodni", pani Marta 30 lat temu zachorowała na niedokrwistość. Choroba przeistoczyła się w białaczkę. Miała wtedy 15 lat. Białaczkę udało się zaleczyć. Ale kobieta nadal cierpi na niedokrwistość. Jej jelita nie wchłaniają żelaza. Dlatego przyjmuje je dożylnie. Leki kosztują 500 zł miesięcznie. "Nie mamy ich teraz za co wykupić" - mówi Elżbieta Lisowska, siostra chorej. "Bez tych leków siostra nie będzie żyła. Dostanie krwotoku i wykrwawi się na śmierć". Odkąd rodzice zmarli, to ona opiekuje się siostrą. Marta wcześniej pracowała, ale często chodziła na zwolnienia. Ciągle leżała w szpitalu, miała obfite krwotoki, walczyła o życie. Straciła pracę. Cztery lata temu ZUS przyznał jej rentę. Dostała drugą grupę inwalidzką. Ale w lutym lubelski ZUS uznał, że stan zdrowia kobiety się poprawił i rentę zabrał. "Orzeczenie zostało wydane prawidłowo" - zapewnia dr Elżbieta Warchoł-Sławińska, główny lekarz-orzecznik ZUS. "Chora dzięki odpowiedniemu leczeniu odzyskała zdolność do pracy. Nikt jej nie broni dalszego zażywania leków. Za co ma je wykupić? Nie wiem. ZUS nie jest instytucją charytatywną. Nas interesuje ocena niezdolności do pracy". Po odebraniu renty siostrom jest bardzo ciężko. Pani Elżbieta samotnie wychowuje syna. "Sytuacja materialna nie decyduje o przyznaniu renty" - mówi Andrzej Panasiuk, prezes ZUS. "Renta nie jest świadczeniem socjalnym. Nie kwestionujemy choroby, ale decydujemy, czy w świetle obowiązujących przepisów osoba może pracować. A kryteria decydowania o niezdolności do pracy są sztywne". Niedokrwistość to nie jedyna przypadłość pani Marty. "Siostra od 3 lat leczy się u lekarza psychiatry. Ale ZUS stwierdził, że także pod tym względem siostra jest zdrowa" - mówi pani Elżbieta.