Drastyczne ograniczenia w ruchu samochodów osobowych w centrum planują wprowadzić władze Lublina. Wariant najbardziej drastyczny mówi o wyłączeniu z ruchu osobowego ulic od Tysiąclecia aż do 3 Maja. Narutowicza, Ewangelicka, czy Krakowskie Przedmieście miałyby zostać jednokierunkowe i tylko dla autobusów, do których mieliby się przesiąść mieszkańcy. Pomysł drastyczny i równie ostre reakcje mieszkańców. Powtarzać nie wypada Niektórych komentarzy cytować nie wypada. To te najbardziej delikatnie to: "Będziemy fruwać? To jakaś porażka i totalne nieporozumienie. Już teraz przejazd przez śródmieście to walka o każdy metr asfaltu". Nikogo nie trzeba do tego przekonywać. Przez centrum przebiegają dwie trasy północ-południe. Gdyby choć jedna z nich miała zostać odcięta, na pozostałych już zakorkowanych sytuacja byłaby jeszcze bardziej nieciekawa. Podobnie na osi wschód-zachód. Nieporozumienie? - Nie zostaliśmy dobrze zrozumiani, zafunkcjonował skrót myślowy - tłumaczy się prezydent Lublina Krzysztof Żuk. - To są dwie wersje - mniej i bardziej radykalna. Na którąś z tych koncepcji się zdecydujemy niebawem, ale zrobimy to w cywilizowany sposób. Najpierw musi być dokończona obwodnica Lublina, potem domknięte wewnętrzne ringi (pierścienie) pozwalające na ominięcie centrum. Trzeba wybudować też parkingi w śródmieściu. Mogę obiecać, że nic radykalnego się nie wydarzy. Na pewno nie w ciągu najbliższych kilku lat - dodaje. Kij w mrowisko Wystarczył sam pomysł, żeby rozpalić emocje. Na razie miasto zadowoli się tym, że wprowadzenie strefy płatnego parkowania wyprowadziło znaczną część ruchu z centrum. Wiele wskazuje na to, że śmiała koncepcja ogłaszana z pompą po cichu trafi na półkę z adnotacją - w przyszłości. Czytaj więcej na RMF24!