W środę lubelski sąd apelacyjny uchylił wyrok skazujący Sławomira P. Uznał, że sprawa powinna być rozpatrzona jeszcze raz przez sąd okręgowy. Sąd apelacyjny uznał, że uzasadnienie wyroku skazującego zawiera wewnętrznie sprzeczne ustalenia dotyczące czasu dokonania zbrodni, co ma duże znaczenie dla alibi oskarżonego. - Nie można rozstrzygnąć, co dokładnie ustalił sąd okręgowy - podkreśliła, uzasadniając orzeczenie, przewodnicząca sądu apelacyjnego Beata Siewielec. Sąd apelacyjny wskazał na potrzebę ponownego przeprowadzenie postępowania dowodowego, przesłuchania świadków i biegłych. Potrzebna będzie m.in. kolejna opinia biegłych dotyczącą szczątków telefonów komórkowych znalezionych w szambie obok domu, w którym mieszkał oskarżony. Dotychczas wiadomo tylko, że były wśród nich elementy, takich typów aparatów, jakie zginęły z mieszkania zamordowanych kobiet. Nie ma natomiast dokładnych ustaleń, jak długo aparaty leżały w szambie. Dotychczasowe opinie biegłych w tej sprawie nie są kategoryczne. Sąd apelacyjny wskazał też na potrzebę ponownego przesłuchania lekarza, który jako pierwszy badał zwłoki kobiet. Sądy, które wcześniej zajmowały się tą sprawą, nie zwróciły uwagi, że określony przez niego czas śmierci obu kobiet znacznie się różni. Do zbrodni, która poruszyła mieszkańców Lublina, doszło w styczniu 2006 r. w bloku przy ul. Skrzetuskiego, na osiedlu LSM w Lublinie. Zmasakrowane zwłoki 42-letniej Danuty B. oraz jej 26-letniej córki Ewy znalazła na drugi dzień rodzina. Sprawca zadał im po kilkanaście ciosów tępym narzędziem, a Danutę B. ugodził także nożem lub ostrym szpikulcem. Zabił też psa. Z mieszkania zniknęły dwie fotografie przedstawiające denatki, klucze, a także kilka telefonów komórkowych. O zabójstwa oskarżono 33-letniego dziś Sławomira P., który w początkowo przyznał się do winy, a później odwołał to. Według prokuratury motywem zbrodni miało być podejrzenie, że Ewa B. nakłaniała jego żonę do rozwodu, którego on nie chciał. Danuta B. miała być przypadkową ofiarą. W szambie przy domu, w którym mieszkał oskarżony, znaleziono szczątki telefonów komórkowych, a wśród nich także elementy takich typów, jakie zginęły z miejsca zabójstwa. W październiku 2008 r. lubelski sąd okręgowy uniewinnił oskarżonego. Sąd uznał, że przyznanie się do winy Sławomira P. nie miało merytorycznej treści, bo oskarżony nie podał żadnych okoliczności i nie wyjaśnił, dlaczego zabił, a przyznał się po wielogodzinnym przesłuchiwaniu go przez policjantów. Żona P. zeznała, że mąż nie wiedział o nakłanianiu jej do rozwodu. Świadkowie zeznali, że w czasie zabójstwa był w Ciecierzynie, kilkanaście kilometrów od Lublina. Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że dowody w śledztwie nie zostały dobrze zebrane, m.in. nie znaleziono narzędzia zbrodni. Wyrok uniewinniający utrzymał w mocy sąd apelacyjny. Natomiast na skutek kasacji wniesionej przez prokuraturę Sąd Najwyższy nakazał ponowne zbadanie sprawy. W ponownym procesie sąd okręgowy uznał Sławomira P. winnym. Po ponownym przesłuchaniu świadków sąd doszedł do wniosku, że oskarżony mógł dotrzeć na miejsce zbrodni. W marcu tego roku wydał wyrok dożywotniego więzienia i ustalił, że Sławomir P. będzie mógł ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie po odbyciu 40 lat kary więzienia. Ten wyrok zaskarżył obrońca oskarżonego. Domagał się uniewinnienia albo skierowania sprawy do ponownego rozpoznania. Sąd apelacyjny uznał, że uniewinnienie byłoby przedwczesne.