Metropolita lubelski po raz pierwszy został w tej sprawie przesłuchany we wtorek. - Było to pierwsze przesłuchanie, być może niektóre okoliczności trzeba będzie doprecyzować, więc to, czego się nie udało zrobić wczoraj, zrobimy w przyszłości - powiedział w środę na konferencji prasowej zastępca szefa lubelskiej prokuratury okręgowej, Marek Woźniak. Dodał, że prawdopodobnie przesłuchany będzie także sekretarz arcybiskupa i inne osoby, które mogły wiedzieć o propozycji. Abp Życiński zeznał przed prokuratorem, że propozycję kupna esbeckich materiałów otrzymał listownie, kilka lat temu. Nie podał dokładnej daty. List był krótki, zawierał 7-9 zdań. Metropolita odpisał nadawcy listu; propozycji nie przyjął, odesłał nadawcę do ABW. Arcybiskup nie zachował listu ani kopii odpowiedzi. Zeznał, że nie pamięta nazwiska autora; pamięta natomiast, że podał on adres w śródmieściu Lublina. Z treści listu wynikało, że propozycję składa były funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej. Dokumenty, które miał przekazać, miały dotyczyć współpracy duchownych z funkcjonariuszami SB. W liście była mowa o pieniądzach. Miała to być "rekompensata za wydatki związane z uzyskaniem tych informacji" - powiedział Woźniak. Nie była podana kwota. - Ponownego kontaktu już nie było, jak również list nie został zwrócony na adres kurii, z czego kuria wyciąga wniosek, że dotarł do adresata i adres nie był fikcyjny - dodał Woźniak. Prokuratura będzie sprawdzać, czy w dokumentach kurii zachował się jakiś ślad tego listu. Prawdopodobnie przesłucha sekretarza arcybiskupa, który mógł dokonywać czynności kancelaryjnych związanych z wysłaniem odpowiedzi. - Podejmiemy wszystkie czynności, aby spróbować ustalić krąg osób, które jeszcze miały dostęp do tego listu - zaznaczył Woźniak. Prokuratura będzie też wyjaśniać wątek internetowego wpisu na portalu "Kuriera Lubelskiego", który - jak zeznał metropolita lubelski - zawierał sformułowania przypominające te z listu do arcybiskupa. Abp Życiński sprawdził "poprzez osobę mającą wiedzę informatyczną", że wpis został dokonany z zagranicy. - Wszystkie kwestie związane z tą sprawą będziemy próbowali wyjaśniać i doprecyzować - zapowiedział Woźniak. Nie wykluczył, że prokuratura zwróci się do stacji telewizyjnych, o udostępnienie nagrań z konferencji prasowej abpa Życińskiego, na której informował on dziennikarzy o złożonej mu propozycji kupna akt. Przesłuchanie abp. Życińskiego trwało około półtorej godziny. Odbyło się w kurii, ponieważ prokuratura chciała dokonać tego jak najprędzej. - Arcybiskup dysponował krótkim czasem w godzinach popołudniowych, dlatego zdecydowaliśmy się na przesłuchanie w kurii, co nie znaczy, że zawsze tak będzie - podkreślił Woźniak. W piątek abp Życiński na konferencji prasowej powiedział, że kilka lat temu otrzymał od kogoś, kto powoływał się na związki z SB, propozycję kupienia materiałów, których ujawnienie może sprawić kłopot Kościołowi. Miała to być lista bliżej nieokreślonych osób. Propozycja miała paść jeszcze przed powstaniem w Lublinie komisji do badania inwigilacji KUL przez służby specjalne PRL, powołanej w 2004 r. We wtorek wieczorem, po złożeniu wyjaśnień przed prokuratorem rzecznik metropolity lubskiego wydał komunikat, według którego abp Życiński na przesłuchaniu podkreślił m.in., że jest przede wszystkim "pasterzem odpowiedzialnym za zbawienie wszystkich jego mieszkańców, także tych, którzy walczyli z Kościołem" i prosił, aby nie oczekiwać od niego pełnienia "roli detektywa, wobec tych, dla których jest przede wszystkim pasterzem".