Później na największym cmentarzu partyzanckim odbyło się odsłonięcie nowego pomnika, którego dokonał uczestnik walk - mieszkaniec Osuch p. Buczek. Ks. biskup poświęcił pomnik. Odczytany został apel poległych i oddano trzykrotną salwę honorową. W uroczystości uczestniczyli byli partyzanci , ich rodziny oraz władze: posłowie, wojewoda lubelski, duchowieństwo. Dla mnie była to wzruszająca uroczystość gdyż przeczytałem wiele wspomnień partyzantów walczących w Puszczy Solskiej. Pamiętam jako 12 letni chłopak pierwszą po przełomie październikowym uroczystość w 1957 r. Tych panów z bródkami m.in. dr Klukowskiego, Wira - Konrada Bartoszewskiego, "Huka" i wielu innych. Byli też wtedy Ci, którzy dopiero wrócili z Syberii. A dzisiaj było ich niestety niewielu. Później na łąkach nad Sopotem odbyła się historyczna rekonstrukcja fragmentu bitwy z czerwca 1944 r. - zdobycie Krzywej Górki i przebicie się oddziału "Wira" przez niemiecką blokadę na Sopocie. Akcja Sturmwind II - Walki partyzanckie w Puszczy Solskiej 21 - 25 czerwca 1944 W czerwcu 1944 r. front wschodni szybko zbliżał się ku Zamojszczyźnie. Sytuacja partyzantów i ludności cywilnej nie była łatwa. W południowej części pow. biłgorajskiego oddziały Kałmuków dr. Dolla paliły osiedla i dokonywały licznych gwałtów na ludności. W takiej sytuacji - na rozkaz inspektora zamojskiego AK mjr. Edwarda Markiewicza "Kaliny" - oddziały partyzanckie podjęły obronę wzdłuż linii Tanwi, od Borowca do Lipowca, w wyniku czego akcje nieprzyjaciół ustały. Niebawem jednak sytuacja pogorszyła się. W obawie przez dywersją na bliskim zapleczu frontu, Niemcy podjęli największą w okresie okupacji akcję przeciwpartyzancką i pacyfikacyjną. Wzięły w niej udział trzy dywizje Wehrmachtu - 154. dyw. gen. Altrichtera, 174. dyw. gen. Eberharda, 213 dyw. gen. Goeschena - a ponadto korpus kawalerii kałmuckiej dr. Dolla, 4. pułk szkoleniowy grupy Nordukraine, 318. pułk ochrony oraz 4. pułk policji. Do rozpoznania i bombardowania służyły samoloty 4. floty powietrznej. Całością sił hitlerowskich, liczących ok. 30 000 żołnierzy, dowodził d-ca Okręgu Wojskowego Generalnej Guberni gen. S. Haenicke. 9 czerwca Niemcy rozpoczęli operację pod kryptonimem Sturmwid I w lasach janowskich i lipskich. Trwała ona do 14 czerwca i nie przyniosła agresorom sukcesu. Po ciężkich walkach oddziały radzieckie i AL-owskie w sile ok. 2 500 ludzi dowodzone przez ppłk.Prokopiuka wycofały się do Puszczy Solskiej. Jednak w kilka dni później nie było już wątpliwości, że Niemcy przygotowują podobną operację w Puszczy Solskiej. 18 czerwca odbyła się w Bondyrzu odprawa komendantów obwodów AK z udziałem mjr. "Kaliny". Zaczęły napływać niepokojące wieści o przegrupowaniu wojsk niemieckich i zacieśnianiu pierścienia. Hitlerowcy obsadzili szosę Biłgoraj - Zwierzyniec, następnie trakt Zwierzyniec - Krasnobród, skąd kordon ciągnął się na południe przez Grabowicę, Susiec, Hutą Różaniecką, linią Tanwi do Borowca, a dalej przez Olchowiec, Łukowę, Księżpol i zamykał się w Biłgoraju. W tych dniach na terenie Puszczy Solskiej znajdowały się następujące oddziały Inspektoratu Zamojskiego AK: - w rejonie Brodziaków - obóz szkoleniowy komendy Rejonu Biłgorajskiego "Corda" (Józefa Styglińskiego) w sile ok. 200 ludzi; - w pobliżu Margoli - pluton oddziału "Wara" (Włodzimierza Hascewicza) pod dow. "Skrzypika" (Józefa Mazura) - ok. 60 ludzi; - w okolicy gajówki Okno - kompania sztabowa Inspektoratu pod dow. por. "Woyny" (Adama Haniewicza) w sile ok. 100 ludzi, przy której znajdował się mjr. "Kalina" i jego zastępca rtm. "Miecz" (Mieczysław Rakoczy); - w pobliżu szpitala leśnego obwodu Biłgoraj "665" (komendant ppor. lekarz "Radwan" - Lucjan Kopeć) znajdował się oddział szkoleniowy Rejonu Józefów - Biłgoraj "Wira" (Konrada Bartoszewskiego) liczący ok. 110 ludzi; - w okolicach Górecka kwaterował oddział "Topoli" (Jana Kryka) oraz oddział BCh "Rysia" (Stanisława Basaja) - podporządkowany na czas akcji "Kalinie". Akcja Sturmwind II - walki partyzanckie w Puszczy Solskiej W dniu 29 czerwca 2008 r. odbyły się uroczystości rocznicowe. Odbywają się one w Osuchach corocznie od 1957 roku. Mszę św. odprawił ks. biskup- senior Jan Śrutwa. Później na największym cmentarzu partyzanckim odbyło się odsłonięcie nowego pomnika, którego dokonał uczestnik walk - mieszkaniec Osuch p. Buczek. Ks. biskup poświęcił pomnik. Odczytany został apel poległych i oddano trzykrotną salwę honorową. W uroczystości uczestniczyli byli partyzanci , ich rodziny oraz władze: posłowie, wojewoda lubelski, duchowieństwo. Dla mnie była to wzruszająca uroczystość gdyż przeczytałem wiele wspomnień partyzantów walczących w Puszczy Solskiej. Pamiętam jako 12 letni chłopak pierwszą po przełomie październikowym uroczystość w 1957 r. Tych panów z bródkami m.in. dr Klukowskiego, Wira - Konrada Bartoszewskiego, "Huka" i wielu innych. Byli też wtedy Ci, którzy dopiero wrócili z Syberii. A dzisiaj było ich niestety niewielu. Później na łąkach nad Sopotem odbyła się historyczna rekonstrukcja fragmentu bitwy z czerwca 1944 r. - zdobycie Krzywej Górki i przebicie się oddziału "Wira" przez niemiecką blokadę na Sopocie. O godzinie 12. 22 czerwca oddziały przeszły przez drogę Aleksandrów - Józefów w kierunku lasu Dębowce (na południe od Józefowa). Stało się to tuż przed nadejściem niemieckiej tyraliery. Hitlerowcy znajdowali się ok. 500 m od maszerujących partyzantów. W ten sposób partyzanci AK wycofali się z lasów tereszpolskich. Zostały tam oddziały AL - ok. 500 ludzi. W nocy z 22 na 23 czerwca części z nich - po dużych stratach - udało się przejść przez kordon obławy, część wycofała się na południe i znalazła w końcowej fazie walk pod Osuchami. Po krótkim postoju koło gajówki Dębowce, major "Kalina" rozkazał dalszy marsz. Stawał się coraz cięższy, zmęczeni partyzanci coraz z większym trudem pokonywali błotniste bezdroża. O zmroku dotarli do spalonej gajówki Karczmiska, położonej nad trudno dostępną doliną Sopotu. Noc była pochmurna ale ciepła. W kierunku północnym słychać było odgłosy rozrywających się pocisków. Około godz. 1. w nocy zbudziły partyzantów odgłosy karabinów maszynowych z kierunku wschodniego. To partyzanci radzieccy podjęli próbę przebicia się przez pierścień obławy koło folwarku Izbice. Niestety bez powodzenia. Rano przechodzili obok w kierunku południowym, ciągnąc tabory i rannych. W południe oddziały "Kaliny" przeszły przez Sopot i ukryły się w gęstych zagajnikach ok 300 m od rzeki. W czasie przechodzenia nadleciały trzy samoloty rozpoznawcze, strzelając z działek pokładowych. W pobliżu rozlokował się także duży oddział radziecki. Doszło do spotkania mjr "Kaliny" i rtm "Miecza" z dowódcą zgrupowania radzieckiego płk. N. Prokopiukiem i jego szefem sztabu mjr. I. Galiguzowem. Porozumiano się w celu wspólnego przebijania przez pierścień niemieckiej obławy. Uzgodniono nawet system łączności. Kiedy d-cy radzieccy odeszli do swoich oddziałów, a partyzanci przygotowywali się do obiadu, po północnej stronie Sopotu ukazały się samochody pancerne i piechota niemiecka podeszła do rzeki. Kompania "Woyny" ubezpieczająca bród i mostek otworzyła ogień do napastników. Pozostałe oddziały ruszyły do natarcia. Po raz pierwszy użyto do obrony piaty i 20 mm działka przeciwpancerne. Niemcy ponieśli straty i wycofali się. W oddziale "Woyny" było kilku rannych. Po pewnym czasie odezwała się niemiecka artyleria, jednak pociski upadały przeważnie w doliną rzeki nie powodując strat. Kanonada trwała około godziny. Późnym popołudniem okazało się, że oddziały radzieckie odeszły na południe. Mjr "Kalina" także zarządził marsz w głąb puszczy na południe. Późnym wieczorem major wezwał d-ców oddziałów na odprawę. Skupieni wokół bryczki, na której siedział "Kalina" oczekiwali na rozkazy. Widać było psychiczne załamanie d-cy ponoszącego odpowiedzialność za skutki decyzji pozostania w kotle. Polecił, aby oddziały ukryły się w okolicznych zagajnikach oraz bagnach, przeczekały obławę, a później przebijały się na północ. Partyzanci przystąpili do zajmowania miejsc ukrycia, ale tabory tarasowały drogi i utrudniały marsz. Na południu nad Tanwią usłyszano odgłosy gwałtownej walki - to oddziały radzieckie przebijały się przez pierścień obławy. Walka trwała długo i dopiero po północy ucichła. Niespodziewanie znowu "Kalina" zarządził odprawę dowódców i rozkazał zniszczyć akta Inspektoratu. To podniosło dramatyczność sytuacji. Wszyscy byli przekonani, że w okrążeniu pozostali sami (później okazało się, że pozostały także grupy oddziału AL im. Wandy Wasilewskiej). Na kolejnej odprawie "Kalina" polecił zlikwidować tabory do minimum, przydzielił do oddziałów rannych i ustalił kolejność marszu bez punktu docelowego. Kolumna posuwała się szeroką błotnistą linią, wozy grzęzły opóźniając marsz. Nad ranem rozłożono się na odpoczynek w podmokłym lesie. Brakowało już żywności. Od rana 24 czerwca zaczął padać ulewny deszcz. Ludzie byli zmęczeni i pogrążeni w depresji z powodu beznadziejności położenia. Oddziały "Topoli" i "Skrzypika" odeszły od kolumny na własną rękę. W międzyczasie mjr "Kalina" również oddalił się od kolumny. Całością dowodził teraz rtm "Miecz". Po godzinie przybył goniec od majora z rozkazem, aby oddziały przeszły do "spalonego lasu" przy Bykowej Drodze, gdzie miał czekać dowódca z oddziałem "Topoli". Ale dotarłszy tam kolumna nie znalazła ani "Kaliny", ani oddziału "Topoli". Nikt już więcej nie zobaczył żywego "Kaliny". W czasie ekshumacji zwłok po wyzwoleniu rozpoznano jego ciało - został pochowany na cmentarzu w Zwierzyńcu. Wtedy, w tej najtrudniejszej chwili, dowództwo nad resztkami oddziałów partyzanckich objął bohaterski "Wir", który podjął decyzję o przebijaniu się w kierunku północnym w okolicach Osuch, przy ujściu Sopotu do Tanwi. Rozpoczął się trudny marsz po bezdrożach w najkrótszą noc roku. Co chwilę słychać było odgłosy walki - to starały się przebić oddziały, które odeszły od kolumny. Po rozpoznaniu, postanowiono przebijać się pod Krzywą Górką ok. 1 km na wschód od Osuch. Tyraliera partyzancka niezauważona doszła do Sopotu. Sforsowała rzekę, wtedy padły strzały z odległości ok. 150-200 m. Oddział "Wira" pod osłoną zboża zlikwidował stanowiska nieprzyjaciela i przerwał okrążenie. Znacznie trudniejsza sytuacja była w miejscu ataku oddziału "Corda", gdyż z Krzywej Górki raził partyzantów morderczym ogniem karabin maszynowy. Dopiero walka wręcz umożliwiła zlikwidowanie Niemców. Zwycięstwo okupiono dużymi stratami. Resztki oddziałów przebiły się w brawurowym ataku pod Buliczówką (połowa drogi między Fryszarką a Osuchami). Ochotnicy wrócili potem na pola bitwy po rannych. W czasie tej akcji poległ "Cord". Po bitwie z narażeniem życia odwieziono rannych do okolicznych szpitali. Wielu partyzantów dostało się do niewoli - tych na początku lipca rozstrzelano w lesie Rapy pod Biłgorajem. Były również ogromne straty wśród ludności cywilnej. O walkach w Puszczy Solskiej napisano wiele. Tragiczny finał walk zgrupowania "Kaliny" był skutkiem decyzji pozostania w okrążeniu, błędnej choć wynikającej ze szlachetnych intencji. Było to sprzeczne z podstawową zasadą partyzantki, aby nie przyjmować walki w warunkach narzuconych przez nieprzyjaciela i przy tak dużej jego przewadze w ludziach i sprzęcie. W czerwcowych walkach straciło życie około 400 żołnierzy, to znaczy około połowy zgrupowania. Co roku na cmentarzu partyzanckim w Osuchach spotykają się uczestnicy tych tragicznych wydarzeń, ich rodziny i mieszkańcy Zamojszczyzny, aby uczcić pamięć bohaterów. Autor: Edward Słoniewski