Organizatorem happeningu jest lubelskie Centrum Kultury. Na skwerku przy ul. Świętoduskiej, w pobliżu Ratusza, zgromadzono około 10 ton złomu. Każdy, kto zechce, może sobie zabrać go tyle, ile zdoła udźwignąć. Do zabierania złomu ze sterty zachęcają plakaty rozwieszone w mieście. Autor pomysłu Dni Złomu, łódzki artysta Artur Malewski, powiedział dziennikarzom, że jego akcja "zaciera granicę między sztuką a rzeczywistością w przestrzeni publicznej". - Chodziło o zwrócenie uwagi na grupę ludzi, która jest wykluczona społecznie, a która jest ważna dla procesu recyklingu i ochrony środowiska. Zbierają złom, żeby przeżyć, często nie mają meldunku, działają nieformalnie, a z drugiej strony pełnią istotną rolę zbierając i segregując odpady, które są ponownie wykorzystywane - wyjaśnił Malewski. - My, jako cywilizacja, jesteśmy producentami tych odpadów. Ziemi już więcej nie możemy eksploatować, recykling jest bardzo ważny - podkreślił artysta. Przy stercie złomu szybko pojawili się zbieracze. - Nic nie wiedziałem, że to jakaś sztuka. Widzę, że leży złom, więc przyszedłem sobie wziąć trochę i zarobić parę groszy - powiedział jeden z kilku mężczyzn, którzy zaczęli przebierać w stercie złomu. - Zbieram złom od 10 lat. Najbardziej się opłacają metale kolorowe, miedź, dlatego szukam zwłaszcza kabli. Nie zbieram żelaza, bo nie mam wózka. Zarabiam na złomie jakieś 200 zł miesięcznie, mam jeszcze inne dochody, ale nie chcę o nich mówić. Teraz jestem w Lublinie, często zmieniam miasta, potrzebuję pieniędzy na podróże - opowiadał złomiarz. Akcja będzie trwała do czasu, aż złom ze sterty zniknie całkowicie. Organizatorzy spodziewają się, że potrwa to trzy dni.