Po zatrzymaniu okazało się, że to recydywista - tydzień wcześniej na tej samej drodze został zatrzymany przez tego samego policjanta; 32-latek jechał wówczas z prędkością ponad 150 km/h. Mężczyzna będzie odpowiadał przed sądem - poinformowała w środę policja. Policjantom, patrolującym drogę w miejscowości Mieczysławka, obok przejścia dla pieszych przy szkole, seat śmignął przed nosem. Ruszyli za nim w pościg. Zmierzyli, że jechał z prędkością 221 km/h w miejscu, gdzie przepisy pozwalały jechać najwyżej 70 km/h. Po krótkim pościgu kierowca seata, słysząc policyjny sygnał zatrzymał się. Okazało się, że to mieszkaniec powiatu radzyńskiego Kamil G., który zwykle jeździ tą drogą do domu. Tydzień wcześniej przez tego samego policjanta został zatrzymany w tej samej okolicy, gdy jechał z prędkością 157 km/h, przy dozwolonej w tym miejscu - 90 km/h. - Jechał zygzakiem, środkiem drogi, jak kierowcy Formuły 1, gdy przed startem rozgrzewają opony - powiedział rzecznik policji w Lubartowie Artur Marczuk. Za pierwszym razem policjanci zaproponowali kierowcy mandat w wysokości 1 tys. zł i 13 punktów karnych, ale ten odmówił jego przyjęcia. - Nie przyznał się do popełnienia wykroczeń. Mówił, że będzie się tłumaczył w sądzie - dodał Marczuk. Za drugim razem nie było już mowy o mandacie, policjanci od razu sporządzili wniosek o ukaranie kierowcy do sądu. Sąd może ukarać go grzywną i zakazać mu prowadzenia samochodu.