Sąd uznał kobietę winną zbrodni zabójstwa. Oskarżona przyznała się do winy, dokładnie i szczerze opisała przebieg zdarzeń i wyraziła skruchę, co sąd uznał za okoliczność łagodzącą. Sąd wziął też pod uwagę, że Dorota D. dotychczas nie była karana, prowadziła nienaganny tryb życia, studiowała. W uzasadnieniu wyroku sędzia Magdalena Kurczewska zaznaczyła, że nie może być mowy o zastosowaniu przepisu mówiącego o dzieciobójstwie pod wpływem przebiegu porodu. - Oskarżona miała świadomość tego, iż dokonuje zabójstwa. Z opinii psychiatrycznej wynika, że jest osobą o ponadprzęcietnej inteligencji - powiedziała sędzia Kurczewska. Sędzia dodała, że kobieta znała obowiązujące normy społeczne, miała możliwość oddania tego dziecka i "zorganizowania swego życia w taki sposób, żeby nie doszło do takiej makabrycznej zbrodni". Zaznaczyła, że oskarżona przed porodem nie kupowała żadnej wyprawki dla dziecka, nie zainteresowała się, w którym szpitalu mogłaby rodzić i gdzie ewentualnie mogłaby dziecko zostawić. Dorota D. urodziła dziecko w ubikacji, w mieszkaniu. Przed sądem powiedziała, że wpadła w panikę. Do nosa i ust noworodka wepchnęła tampony z papieru toaletowego, potem okręciła wokół szyi dziecka biustonosz i udusiła je. Zeznała, że wiedziała, iż nie chce go wychowywać. Wyraziła żal i skruchę, powiedziała, że gdyby mogła, cofnęłaby czas. Sąd uznał jej zeznania za wiarygodne. Przesłuchał tylko jednego świadka, ojca dziecka, który powiedział, że nie wiedział o jej ciąży. Wyrok nie jest prawomocny.