Codziennie widać ją na klatce schodowej lub powoli idącą w kierunku swojego bloku. Któregoś dnia nie wychodzi. Interwencja sąsiadki ratuje jej życie. Czy piotrkowianie są skorzy do pomocy ludziom "zza ściany"? Czy wiedzą, gdzie zgłaszać niepokojące sygnały? - Już przed Bożym Narodzeniem przewróciła się na ulicy, zabrało ją pogotowie - mówi sąsiadka pani Zofii. - Widywałam ją często, jak szła do sklepu albo zbierała rzeczy od sąsiadów, by palić nimi w piecu. Ma córkę, lecz ta nie zagląda do niej, nie interesuje się. Na święta zaniosłam jej ciepłej zupy, pieczywo, ciasto i herbatę w termosie. Nie chciała, mówiła, że nie może jeść. Nie przyjmowała od nikogo pomocy. Odrzucała opiekę i troskę sąsiadów. Często ją widywałam. Była coraz słabsza. Nie jadła, nie miała nawet siły mówić. Często mdlała na ulicy. Wtedy ludzie podnosili ją, odprowadzali na klatkę schodową i zostawiali. Kiedyś zajrzałam do jej mieszkania. Przeraziłam się, gdy zobaczyłam pełno spalonych gazet na podłodze. Bałam się, że kiedyś spowoduje pożar w naszym bloku- relacjonuje sąsiadka pani Zofii. Pewnego dnia pani Zofia nie wyszła z domu. Sąsiadka powiadomiła opiekunkę środowiskową z pobliskiej przychodni i poprosiła o interwencję. Po wyważeniu drzwi przez Straż Pożarną, zastano kobietę leżącą na podłodze w toalecie. Wychudzoną, okopconą od dymu z pieca zabrano do szpitala. Dzięki sąsiadce żyje. - Trzeba zgłaszać podobne sprawy, bo niejednemu może to uratować życie - mówi sąsiadka pani Zofii. Podobnych historii ze starszymi, opuszczonymi ludźmi w tle jest wiele. Często są to osoby posiadające świadczenia, dochody zapewniające byt. Mają rodziny, ale te nie chcą się nimi zajmować. - Wtedy najtrudniej pomóc. Jeśli ktoś z najbliższego otoczenia nie zgłosi problemu, Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie po prostu o tym nie wie - mówi Ewa Lachowska, kierownik Zespołu Pomocy Środowiskom Rodzinnym w piotrkowskim MOPR. Zdarza się, że ludzie, z powodu natłoku własnych problemów, niechęci do "wtrącania się w nie swoje sprawy" lub zwykłej niewiedzy, nie udzielają pomocy znajomemu czy sąsiadce. Jak twierdzi Ewa Lachowska, obowiązkiem każdego mieszkańca jest zgłaszać wszelkie niepokojące sygnały "zza ściany".