Protestują w ten sposób przeciwko polityce rządu; oczekują od posłów i rządu zaprzestania "antypracowniczej i antyspołecznej polityki". Związkowcy przedstawili 21 postulatów, które dotyczą m.in. wprowadzenia europejskiej płacy minimalnej, programu ratowania przemysłu stoczniowego, zbrojeniowego, wydobywczego, energetycznego i kolei, zwolnienia emerytur i rent z podatku dochodowego, wzrostu wynagrodzeń w służbie zdrowia i wprowadzenia zakazu eksmisji na bruk. - Nie wystarczy się uśmiechać do kamery, jak robi to premier Donald Tusk i mówić, że Polska zasługuje na cud. Polska zasługuje na to, by traktować ją i jej obywateli poważnie. Dlatego oczekujemy podjęcia przez ten rząd natychmiastowych rozmów z przedstawicielami różnych grup społecznych i rozwiązywania realnych problemów - powiedział Janusz Gańko z WZZ Sierpień '80. Związkowcy zapowiedzieli, że będą okupować biuro poselskie "do skutku", czyli do momentu podjęcia rozmów przez stronę rządową. Zdaniem Śledzińskiej-Katarasińskiej poniedziałkowa akcja to "tani element kampanii wyborczej lidera tego bojowego ugrupowania". - To jest tak irracjonalne. Prezentowane przez nich postulaty nie mają nic wspólnego z tym, czym ja się zajmuję. Przyszli do mojego biura i czekają na premiera i na rząd. Dzwonią wszystkie media, kamera goni kamerę, są wywiady, czyli po prostu zaistnieją. Są bohaterami dnia, za darmo mają kampanię - oceniła posłanka PO. Dodała, że w związku z okupacją biura musiała odwołać spotkania i nie ma gdzie przyjąć "rzeczywistych petentów, swoich wyborców". Biuro jest czynne do godz. 17. Śledzińska-Katarasińska powiedziała, że jeśli do tego czasu związkowcy nie zakończą okupacji, będzie zmuszona poprosić o pomoc służby porządkowe.