- Nie chcemy spekulować, co było przyczyną katastrofy. Za wcześnie na wyciąganie wniosków. Przyczyny tego ostatniego wypadku mogły być różne. Jedni pasażerowie twierdzą, że pociąg jechał za szybko, a inni mówią, że rozjazd się rozpiął. Jak było, powie komisja, a właściwie dwie: jedna wewnętrzna kolejowa, druga prokuratorska. Trzeba poczekać, nie wolno spekulować, bo można kogoś skrzywdzić - powiedział szef kolejarskiej "Solidarności" Henryk Grymel. Także przewodniczący Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych Leszek Miętek kategorycznie prosi o nie wyciąganie zbyt pochopnych wniosków z katastrofy i poczekanie na wyniki badań komisji. - Stała się wielka tragedia. Jest nam bardzo przykro. Ale trzeba pamiętać, że do wypadku dochodzi z kilku przyczyn, które powstają w jednym momencie - powiedział. Dodał, że jest maszynistą z 30-letnim stażem i - według niego - to raczej nie prędkość była przyczyną wypadku. - Maszynista jedzie zgodnie z wyznaczoną prędkością. Nasze pociągi jeżdżą wolniej, bo infrastruktura jest remontowana. Chcę podkreślić, że stan infrastruktury jak i taboru jest bezpieczny. Na kolei pracują obecnie doświadczeni ludzie - mówił. Do wypadku pociągu pasażerskiego TLK relacji Warszawa Wschodnia - Katowice o numerze 14101 doszło ok. godz. 16.15 w miejscowości Baby (między Piotrkowem Trybunalskim a Koluszkami). Pociągiem jechało ok. 280 pasażerów. Policja informuje, że w wypadku zginęła jedna osoba, a około 50 poszkodowanych trafiło do szpitali. Według policji wykoleiła się lokomotywa i cztery wagony. Jeden z wagonów całkowicie wypadł z torów i przewrócił się.