Kim jesteście i co chcecie zrobić? S. R.: Jesteśmy przede wszystkim nieformalną grupą zrzeszającą łodzian i organizacje pozarządowe. Nie związani z żadnym ugrupowaniem politycznym. Chodzi nam o to, żeby wypracować nową inicjatywę ustawodawczą. W zeszłym roku za sprawą radnego Sławomira Woracha miasto przyjęło uchwałę, że każdy łodzianin może wprowadzić pod obrady Rady Miejskiej taki projekt, jaki chce. Obwarowaniem jest jednak sześcioma tysiącami podpisów. To zdecydowanie za dużo. Domagamy się zmniejszenia tej liczby do tysiąca, żeby przepis przestał być martwy. Przy poprzednich wymaganiach, przez rok nie zgłoszono ani jednego projektu. Chcemy to zmienić. Szczecinianom wystarczy 400 podpisów, mieszkańcom Słupska też, dlaczego łodzianom odbiera się "realne" prawo głosu? Co zrobicie jeśli się uda? Jak ożywicie inicjatywę obywatelską? M.S.: Wśród nas jest ponad 10 różnych organizacji i stowarzyszeń. Z kolejnymi 30 prowadzimy rozmowy. Mamy mnóstwo pomysłów na zgłoszenie projektów. Marzy mi się "karta pasażera komunikacji miejskiej", bo będę mógł wreszcie zareagować na ciągłe spóźnienia i niedogodności. Myślę też o "karcie dla rodzin", żeby mogły wspólnie korzystać ze zniżek do muzeów, czy innych instytucji. Dużo fajnych rozwiązań jest w innych miastach lub na Zachodzie, trzeba je tylko zaadoptować w Łodzi. Władzy też trzeba trochę podpowiadać. S.R. Chcemy także wspierać mieszkańców Łodzi. Jeśli ktoś będzie miał fajny pomysł, może do nas przyjść i zrobimy to pod szyldem "Łodzianie decydują". Pomożemy w zbieraniu podpisów i napisaniu projektu. Trzeba się wspierać. A co na to Radni? Nie boją się szturmu propozycji? S.R. Mamy już ich wstępną zgodę. Rozmawialiśmy z dwoma największymi klubami. Tak naprawdę, to jest właśnie ich rola, żeby ocenić, sprawdzić i wziąć pod uwagę najlepsze projekty. Sprawdziliśmy, że poszczególni radni dostali od 580 do 3400 głosów w poprzednich wyborach. Dlaczego osoby z tak małym poparciem mogą bez ograniczeń składać swoje propozycje uchwał, a od obywateli wymaga się 6000 podpisów. To absurd. Próg 1000 i tak zrobi wystarczający "przesiew". Czy myślicie, że się uda i w przyszłości zobaczymy efekty tego projektu? M.S.: Posłużę się tu słowami Stephena Goldsmitha: "żadna ilość betonu, żadna liczba policjantów, żadna suma podatków nie stworzy miasta, w którym wszystko działa prawidłowo, jeśli mieszkańcy aktywnie nie włączą się w proces podejmowania decyzji". Łodzianie mają coraz większą świadomość, trzeba tylko dać im szansę.