W łódzkim szpitalu im. Kopernika zmarła 63-letnia mieszkanka Częstochowy ciężko ranna w katastrofie pociągu. Kobietę z ciężkim urazem ramienia i przedramienia po wypadku przetransportowano śmigłowcem do łódzkiego szpitala; konieczna była amputacja. Zmarła kilka tygodni po katastrofie Jak poinformował w poniedziałek prok. Sławomir Mamrot z piotrkowskiej prokuratury okręgowej 63-latka zmarła w szpitalu niespełna cztery tygodnie po katastrofie (wcześniej prokuratura o tym nie informowała). Na wniosek śledczych przeprowadzono sekcję zwłok kobiety, ale jej wyników jeszcze nie ma. - Zmarła była jedną z ofiar wypadku, natomiast nie ma jeszcze opinii biegłych, z której będzie jednoznacznie wynikało, jaka była bezpośrednia przyczyna zgonu i czy istniał związek przyczynowy zgonu z obrażeniami, których doznała w wyniku katastrofy kolejowej - dodał prok. Mamrot. 12 sierpnia w wyniku wypadku pociągu pasażerskiego TLK relacji Warszawa Wschodnia-Katowice wykoleiła się lokomotywa i cztery wagony. Lokomotywa uderzyła w nasyp. Jeden z wagonów wypadł z torów i przewrócił się. W katastrofie na miejscu zginął 52-letni mieszkaniec Częstochowy; 81 osób poszkodowanych, w tym kilka w stanie ciężkim, trafiło do szpitali. Przyczyny tragedii pod lupą prokuratury Według piotrkowskiej prokuratury jedną z przyczyn wypadku była nadmierna prędkość, z jaką pociąg wjechał na rozjazd. Urządzenia w lokomotywie zarejestrowały, że przed wypadnięciem z torów skład jechał z prędkością 118 km na godz., a ograniczenie prędkości w tym miejscu wynosi 40 km na godz. Prokuratura przedstawiła 42-letniemu maszyniście Tomaszowi G. zarzut spowodowania katastrofy kolejowej, której następstwem była śmierć jednej osoby oraz doznanie obrażeń ciała różnego stopnia przez inne osoby. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. W prokuraturze odmówił składania wyjaśnień. Przed sądem - podczas rozpoznawania wniosku o aresztowanie - zmienił zdanie i opowiadał o zdarzeniu. 15 sierpnia piotrkowski sąd rejonowy - na wniosek prokuratury - aresztował go na dwa miesiące. Areszt był uzasadniany obawą matactwa i grożącą mu surową karą do 12 lat więzienia. Kilkanaście dni później Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim uchylił mu areszt i zastosował poręczenie majątkowe w wysokości 10 tys. zł oraz dozór policyjny. Śledztwo wciąż trwa Śledczy nadal przesłuchują świadków i wciąż analizują inne możliwe przyczyny tej katastrofy m.in. wadę materiałową i technologiczną torowiska, wadę urządzenia rozjazdowego, które miało zmienić tor poruszania się pociągu czy niesprawność mechanizmów elektrowozu. Na potrzeby śledztwa zabezpieczono m.in. rejestratory z lokomotywy, zapisy rozmów między maszynistą a pracownikiem nastawni i rejestratory uruchamiania świateł wskazujących na konieczność ograniczenia prędkości na danym odcinku. Prokuratura czeka także na raport z ustaleń Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.