32-letni Remigiusz M. przez kilka dni ukrywał się na obrzeżach Łodzi; w niedzielę został zatrzymany. Jak ustalono zbierał wycinki z gazet z artykułami poświęconymi tej tragedii, a policjanci dotarli do niego w ostatniej chwili, bo był już spakowany. We wtorek prokuratura przedstawiła mu zarzut znęcania się na chłopcem. - Z opinii biegłych wynika, że obrażenia u dziecka powstały w różnym czasie i przemoc stosowana była już wcześniej, a nie tylko bezpośrednio przed śmiercią. Udało się policji dotrzeć do osób, które wskazują, że przemoc wobec dziecka stosowana była także przez 32-letniego konkubenta matki - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. "Mężczyzna dopuścił się znęcania" Jak ustalono, mężczyzna dopuścił się znęcania nad dzieckiem w warunkach recydywy, ponieważ już wcześniej odbywał karę więzienia za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu. Po przesłuchaniu śledczy zdecydują, jakie zastosować wobec niego środki zapobiegawcze. W niedzielę na wniosek prokuratury sąd aresztował 34-letnią matkę dziecka Agnieszkę Sz. i jej znajomego 27-letniego Adama M. Mężczyzna jest podejrzany o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, w wyniku którego dziecko zmarło, a matka usłyszała zarzut nieudzielenia dziecku pomocy i narażania go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. 27-latkowi grozi kara do 12 lat, a kobiecie - do pięciu lat więzienia. O śmierci trzylatka w mieszkaniu przy ul. Grabowej w Łodzi zawiadomił pogotowie w czwartek przed południem Adam M., sąsiad rodziny, który - jak ustalono - przez ostatnią dobę opiekował się dzieckiem. W mieszkaniu ratownicy podjęli próbę reanimacji chłopca, ale nie udało się go uratować. Według policji mężczyzna utrzymywał, że zasnął, a kiedy się obudził, dziecko nie dawało oznak życia. 27-latek był trzeźwy. "Na ciele chłopca ujawniono liczne zasinienia" Podczas oględzin zwłok na ciele chłopca ujawniono liczne zasinienia, głównie na pośladkach, plecach, w tym na wysokości nerek, a także na twarzy. Wyniki sekcji zwłok chłopca wskazują, że przyczyną jego śmierci były rozległe obrażenia głowy - krwiak podtwardówkowy. Zdaniem biegłego z zakresu medycyny sądowej do urazu doszło od kilku do kilkunastu godzin przed śmiercią Wiktora. Natomiast liczne zasinienia wskazują, że wcześniej chłopiec był bity. Jak ustalono, matka chłopca wyszła z domu w środę po południu, twierdząc, że idzie do pracy; dziecko zostawiła pod opieką sąsiada. Kobieta pojawiła się w mieszkaniu dopiero po niemal dobie - w momencie, kiedy byli w nim już policjanci i prokurator. Według śledczych była wówczas pod wpływem narkotyków. Ustalono, że chłopiec był od kilku dni przeziębiony i podawano mu leki, które zostały zabezpieczone do dalszych badań. Według prokuratury w postępowaniu dowodowym konieczne będzie sprawdzenie i zweryfikowanie wielu informacji, a także przesłuchanie jeszcze wiele osób. Źródło: TVN24/x-news Źródło: TVN24/x-news