"Jeszcze na początku ubiegłego roku w Domu Dziecka nr 8 było 25 dzieci - obecnie zamykamy placówkę, ponieważ wszyscy jej podopieczni trafili do rodzin zastępczych, które były pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. To spełnienie marzeń dzieci, ale i prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, która półtora roku temu ogłosiła reformę pieczy zastępczej. Postawiliśmy sobie jeden cel - aby dzieci trafiały do rodzin, nie do domów dziecka" - podkreślił wiceprezydent Łodzi Adam Wieczorek na piątkowej konferencji prasowej. "Chcemy z tym skończyć" Zlikwidowany Dom Dziecka nr 8, w którym przebywały dzieci w wieku od 6 do 18 lat, to duży, piętrowy obiekt z 27 miejscami dla podopiecznych. Pusty już budynek przy ul. Zuchów zaprezentowano mediom, aby dziennikarze na własne oczy przekonali się, jak bardzo to miejsce różniło się od warunków domowych. "Chcemy skończyć z sytuacją, gdy dzieci żyją w molochach - w dużych placówkach nie ma się poczucia domu, brakuje przytulności i komfortu. Domy dziecka w przyszłości mają być maksymalnie 14-osobowe; obecnie w naszych placówkach przebywa od 10 do 30 dzieci" - zaznaczył Wieczorek. To początek reformy Po likwidacji Domu Dziecka nr 8, którą formalnie muszą zatwierdzić jeszcze łódzcy rajcy, w mieście zostanie 20 takich placówek, przy czym planowane jest wygaszanie jeszcze czterech, które również są w zbyt dużych, nieprzytulnych budynkach. "Na początku reformy zaczynaliśmy z 580 dziećmi w domach dziecka - obecnie jest ich 530. W placówkach jest 57 wolnych miejsc. Postawiliśmy na to, aby co roku przeszkalać 80 przyszłych rodzin zastępczych. To szansa, że rocznie kolejnych 100 dzieci będzie mogło dorastać w rodzinach" - podał wiceprezydent. Władze Łodzi zdecydowały także, aby małe dzieci porzucane przez rodziców po urodzeniu, np. pozostawiane w szpitalu, nie były kierowane do domu dziecka. W ciągu 1,5 roku 49 takich niemowląt trafiło do wyspecjalizowanego ośrodka preadopcyjnego Tuli Luli, w którym stwarzane są dla nich warunki "jak w domu" lub rodzin zastępczych. Obecnie w Łodzi jest 1 tys. rodzin zastępczych, w których przebywa 1,4 tys. dzieci. Według dyrektora łódzkiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Piotra Rydzewskiego, umieszczenie w rodzinach dawnych podopiecznych likwidowanego domu dziecka stało się możliwe dzięki wytężonej pracy dyrekcji tej placówki. 18 dzieci trafiło do swoich rodzin biologicznych, reszta do zastępczych. Na zaopiekowanie się jednym z wychowanków zdecydował się m.in. jeden z pracowników domu dziecka. Powroty do rodzin Dzięki wsparciu miasta, które przekazało mieszkanie komunalne i pomocy MOPS, który pomógł w jego urządzeniu, pod opiekę swoich biologicznych matek wróciło sześcioro dzieci. Z kolei troje dzieci zamieszkało ze swoim dziadkiem, któremu wcześniejsza dyrekcja domu dziecka odmawiała prawa do opieki nad nimi z powodu jego rzekomo podeszłego wieku - miał wówczas 63 lata. Sąd wyznaczył go rodziną zastępczą już na pierwszym posiedzeniu. "Dziadek nie miał łóżek dla wnuków. Ogłosiliśmy zbiórkę i dostaliśmy aż 60 nowych łóżek, które ludzie kupowali specjalnie dla tej rodziny. Rozdaliśmy je innym rodzinom zastępczym" - dodał Rydzewski. "Są szczęśliwe, jest im lepiej" Jak zaznaczył, rodziny spokrewnione - podobnie jak zastępcze zawodowe - są przez MOPS otaczane podobną opieką, m.in. mają przydzielonego koordynatora bądź pracownika socjalnego, pieniądze przekazywane na potrzeby dzieci i dostęp do programów terapeutycznych czy opieki psychologicznej. "Kontaktujemy się z tym dziećmi; na pewno są szczęśliwe w swoich rodzinach i jest im lepiej" - podkreślił Rydzewski. Dyrektor MOPS zapewnił, że wszyscy pracownicy likwidowanego domu dziecka - a było ich 30 - otrzymali propozycje pracy w innych placówkach; część osób z nich skorzystała. Plany władz Łodzi zakładają stworzenie do 2021 roku ponad 300 rodzin zastępczych, co byłoby równoznaczne z zabraniem wszystkich podopiecznych z domów dziecka. Zachowane zostałyby domy dziecka w formie pogotowia opiekuńczego oraz placówki dla dzieci z różnymi dysfunkcjami, dla których rodzina zastępcza nie jest rozwiązaniem.