Zamierzają pociągnąć do odpowiedzialności także łódzkiego barona Krzysztofa Makowskiego. Z kolei on, ich zdaniem, prowadzi niezgodną ze statutem partii politykę kadrową. Zbuntowanych wskazuje się wśród lokalnych działaczy, stojących nisko w partyjnej hierarchii, raczej spoza Łodzi - możliwe jednak, że to celowy zabieg dla odwrócenia uwagi. Pierwsze posiedzenie sądu odbędzie się 31 stycznia. Wybrany zostanie na nim skład orzekający. Zapozna się on raz jeszcze z wnioskiem i wysłucha stron. Miller może dostać kary przewidziane statutem partii - od nagany do wykluczenia z SLD włącznie. Sąd może również odstąpić od wymierzenia kary jak również uznać wnioski o ukaranie za niezasadne. Realizację programu partii lub polityki kadrowej może ocenić konwencja lub zjazd partii, a nie sąd partyjny - powiedziała szefowa Krajowego Sądu Partyjnego SLD Elżbieta Piela-Mielczarek. Dodała, że wniosek o postawienie za to przed sądem partyjnym premierajest nieporozumieniem. Posłanka nie wyklucza jednak, że łódzki sąd partyjny zajmie się wnioskami przeciwko Millerowi i Makowskiemu. - Łódzki sąd partyjny sam podejmie decyzję, czy zająć się tą sprawą. Sądy wojewódzkie są w swoich ocenach niezależne od sądu krajowego do momentu rozstrzygnięcia sprawy - podkreśliła. Rzecznik SLD Jerzy Wenderlich powiedział, że "to, co zrobiła grupa kolegów z Łodzi, jest czymś, co można nazwać piramidalną niedorzecznością". - Koledzy, którzy chcą uchodzić za mentorów partii, nawet nie wiedzą, jakie kto ma w partii kompetencje - dodał. Co na ten temat mówi Kazimierz Kik, dyrektor SLD-owskiego Instytutu Badań Społecznych - przeczytaj w wywiadzie RMF