Czytelnik przez nieuwagę nie zapłacił faktury. Po miesiącu otrzymał pismo z radomszczańskiego biura obsługi klienta zakładu energetycznego. Mówi, że już pierwsze zdanie stawia na baczność, a kolejne brzmią jak ostateczna groźba. - Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się zapomnieć zapłacić rachunek za prąd - mówi pan Kazimierz. - Zapomnieć to przecież ludzka rzecz. A zakład energetyczny od razu traktuje mnie tak, jakbym go co najmniej okradał. Pan Kazimierz otrzymał pismo, które zaczyna się do podkreślonego i napisanego pogrubioną czcionką tytułu: "Powiadomienie o zamiarze wypowiedzenia umowy i wezwanie do zapłaty". Dalej oprócz stosownych paragrafów można przeczytać, że: "wyznaczamy na dzień [tutaj data] dodatkowy termin zapłaty ww. zadłużenia". A jeśli adresat by nie zapłacił, to: "wstrzymamy (bez dodatkowego powiadomienia) [tutaj wyznaczona wcześniej data], bądź w dniach następnych, dostawę energii do Państwa obiektu. Ponadto zamierzamy wypowiedzieć obowiązującą umowę o dostawie energii elektrycznej, wszcząć kroki zmierzające do komorniczej egzekucji należności, a także przekazać dane o Państwa zobowiązaniach do Krajowego Rejestru Długów". - Mojej żonie, która nigdy nie miała długów, zaczęły się trząść ręce - mówi pan Kazimierz. - Dlaczego od razu tak ostro? - pyta. - Nie można normalnie solidnemu klientowi, który zawsze płaci swoje niemałe rachunki, po prostu przypomnieć o zaległej fakturze? Pan Kazimierz mówi, że to on poważnie zastanawiał się nad wypowiedzeniem umowy i zmianą dostawcy energii elektrycznej. - Przecież można było wysłać do mnie mail bądź zwykłe przypomnienie z informacją, że nie wpłynęła zapłata za ostatnią fakturę - mówi na koniec. - Można to było załatwić po ludzku, a tak, to można tylko stracić klienta. Czy oni działają na rzecz konkurencji? - zastanawia się. Zbigniew Solorz, rzecznik prasowy Zakładu Energetycznego Łódź Teren, ma na ten temat odmienne zdanie. - W żadnym razie nie są to groźby - wyjaśnia "Gazecie Radomszczańskiej". - Nie jest to pismo agresywne. Jest to tylko przypomnienie, że rachunek nie został zapłacony. Jest to tylko informacja, która wynika z umowy i przypomina o skutkach wynikających z powstania zaległości. Jak mówi rzecznik ZEŁT, firmie zależy na każdym kliencie i z każdym jest w stanie się porozumieć. Treść pisma wynika z przepisów prawnych, do których firma musi się stosować. - Przypomnienie o płatności nie może zostać wysłane mailem, musi być na piśmie - mówi Zbigniew Solorz. - Jest to niezbędne do podjęcia kolejnych kroków, gdyby klient dalej nie płacił. Takie reguły obowiązują w całym spektrum usług masowych. Jeszcze raz mówię, że nie jest to język ostry i napastliwy, a język informacyjny i konkretny. Janusz Kucharski