19-letni obecnie: Krzysztof L. i Bartosz C. oraz 17-letni Mariusz K. zostali oskarżeni o zabójstwo 16-latka. Dwaj starsi ze sprawców będą także odpowiadać za zabójstwo 32-letniego sąsiada. Cała trójka została doprowadzona z aresztu. Sąd zgodził się na publikację wizerunków oskarżonych. W czwartek w sądzie zachowywali się swobodnie, choć siedzieli w kajdankach, ze spuszczonymi głowami, często się uśmiechali. Jako pierwszy na pytania sądu odpowiadał Krzysztof L. Pytany, czy przyznaje się do winy, odparł: "niby tak". Odmówił składania wyjaśnień. Sąd odczytał jego obszerne zaznania ze śledztwa, z których wyłaniał się makabryczny obraz obu zbrodni. To właśnie Krzysztof L. przyznał, że zabijali, bo "chcieli zobaczyć, jak to jest zabić człowieka". On jako jedyny z trójki oskarżonych był wcześniej karany. Dwaj pozostali oskarżeni częściowo przyznali się do winy. Bartosz C. nie przyznał się do pierwszej zbrodni; przyznał jedynie, że trzymał za nogi zamordowanego 16-latka. Do trzymania za ręce tej ofiary przyznał się najmłodszy z oskarżonych Mariusz K. Obaj odmówili składania wyjaśnień. Sąd na czwartkowej rozprawie - za zamkniętymi drzwiami - przesłuchał także biegłych. Kolejna rozprawa w piątek; sąd chce ogłosić wyrok w poniedziałek, 21 grudnia. Dwóm 19-latkom grozi dożywocie; najmłodszemu ze sprawców, który nie ukończył nawet szkoły podstawowej - kara 25 lat więzienia. Obecna w sądzie matka zamordowanego 32-latka powiedziała , że chciałaby dla nich kary śmierci. - Uważam, że za takie bestialstwo nie powinno być łagodniejszego wyroku. Oni to zrobili z premedytacją, szli z zamysłem zabicia - powiedziała w rozmowie. Przyznała, że obawia się stanąć przed nimi w sądzie, ale - jak podkreśliła - nie może stchórzyć. - Zapytam się ich tylko, dlaczego to zrobili. On był spokojnym człowiekiem, nie powinni go zabić, on powinien żyć - mówiła ze łzami w oczach. Do pierwszej zbrodni doszło pod koniec października ub. roku w mieszkaniu przy ul. Więckowskiego w Łodzi. Znaleziono tam ciało 32-letniego mężczyzny, właściciela lokalu, z poderżniętym gardłem. Jak ustalono, zbrodni dokonali jego dwaj sąsiedzi - oskarżeni 19-latkowie. Zbrodnia miała być "prezentem" dla jednego z nich z okazji 18. urodzin. Początkowo cała trójka piła alkohol. Gdy właściciel mieszkania położył się spać, oskarżeni postanowili go zabić. Z wyjaśnień Krzysztofa L. wynika, że Bartosz C. przytrzymywał nogi ofiary, a on dusił mężczyznę poduszką i wbił mu w szyję nóż. Gdy ofiara przestała reagować, obaj poszli zapalić papierosa. Później wrócili do pokoju; wtedy jeden z oprawców wyjął nóż z szyi mężczyzny i przez kilka minut obserwowali, jak ofiara się wykrwawia i umiera. Na koniec ugodzili go nożem w brzuch. - Chciałem zobaczyć, jakie to jest uczucie, gdy nóż wchodzi w ciało - mówił L. Po zabójstwie sprawcy zapakowali w poszewki i ceratę wszystkie przedmioty, których dotykali i zatarli ślady. Do drugiego zabójstwa doszło w grudniu ub. roku w mieszkaniu jednego ze sprawców. Ofiarą był ich znajomy 16-latek. Dusili go sprężyną od ekspandera, później bili drewnianą pałką po całym tułowiu. - Uderzaliśmy go, żeby szybciej umarł. Chcieliśmy zobaczyć, czy będą ślady na ciele - tak relacjonował zbrodnię Krzysztof L. Później oprawcy położyli belkę na szyi ofiary i stawali na niej zapierając się rękoma o sufit, "żeby był silniejszy nacisk". - Ja już widziałem, jak umiera człowiek od noża, teraz chciałem zobaczyć, jak umiera duszony - wyjaśniał L. Gdy nastolatek zmarł, zawinęli jego ciało w koc i przewieźli na dwukołowym wózku do parku. Tam zwłoki porzucili w stawie i przykryli je gałęziami. Później rozeszli się do domów, a następnego dnia znów razem pili alkohol. Po drugiej zbrodni cała trójka została zatrzymana przez policję. W śledztwie Mariusz K. i Krzysztof L. przyznali się do winy; Bartosz C. nie przyznał się do dokonania zbrodni. Sąd dla nieletnich zdecydował, że 16-letni wówczas Mariusz K. za swój czyn będzie odpowiadał jak dorosły. Cała trójka została poddana obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Jak wynika z opinii biegłych, w chwili popełnienia zbrodni wszyscy byli poczytalni.