Powieść łodzianki nosi tytuł "Bajerom wbrew". - Książka powstała przez przypadek - mówi skromnie Anna Ziętara, drobna złotowłosa kobieta o tajemniczym uśmiechu. - Po studiach zapanowała wokół mnie dziwna pustka. Musiałam uporządkować myśli, więc usiadłam do maszyny. Tak powstała Ania. Szybko zaczęła żyć własnym życiem, toczyć dialogi z różnymi osobami. W końcu samą zaczęło mnie ciekawić, co będzie dalej... To pierwsza wydana książka Anny Ziętary. - W szufladzie mam jeszcze trzy powieści, dwie z nich napisałam wcześniej od "Bajerków" - zdradza autorka. - Ale to właśnie ta książka najlepiej pasowała do tytułu konkursu: "Kolory życia". Kto się kryje za postaciami "Bajerom wbrew" to zabawna lekka powieść obyczajowa, której akcja toczy się w Łodzi. Bohaterkę książki poznajemy jako studentkę wydziału stomatologii łódzkiej Akademii Medycznej. Są tu plusy i minusy życia studenckiego, miłosne uniesienia i zawody. W książce przewija się mnóstwo wątków autobiograficznych. - Życie studenckie i doświadczenia zawodowe Ania zawdzięcza mnie - opowiada Anna Ziętara. - Ja mam po niej imię... Bo Anna Ziętara to pseudonim. Autorka za żadne skarby nie chce zdradzić prawdziwego nazwiska. Nawet na zdjęciu wydrukowanym na okładce trudno ją rozpoznać. - Stoczyłam o to wojnę z wydawcą. Naprawdę nie chciałam być rozpoznawalna - tłumaczy Anna Ziętara. Pierwowzory w rzeczywistości ma również część postaci. - Znajomi szybko się zorientowali, kto kryje się za którą z nich. Ale większość sytuacji to fikcja literacka - zaznacza pisarka. Jak to się zaczęło Mała Ania dość długo nie lubiła czytać. - Aż do trzeciej klasy podstawówki - przyznaje Anna Ziętara. - Moi rodzice wymyślali podstępy, by mnie przekonać do książek. Płomień wybuchł, gdy podsłuchała rozmowę mamy dotyczącą powieści "Wszystko czerwone" Joanny Chmielewskiej. - Wykradłam tę książkę i przeczytałam, mimo że miałam dopiero 11 lat - wspomina pisarka. Szybko sama sięgnęła po pióro. Zaczęła od opowiadań. - Pierwsza powieść była zemstą na asystencie z Akademii Medycznej, którego nienawidziło kilka roczników studentów. Zdenerwował mnie do takiego stopnia, że postanowiłam go zabić. A skoro nie mogłam tego zrobić naprawdę, spektakularnie uśmierciłam go w książce "Lale malowane". Gdy koleżanki dowiedziały się, że Anna wydaje powieść, wpadły w popłoch. - Każda miała "Lale malowane" w postaci kserówek. Zastanawiały się, co jeszcze powypisywałam i czy na pewno zmieniłam imiona, bo w "Lalach" były niezmienione. Jest szansa, że pozostałe książki łodzianki też ukażą się drukiem. Powód? "Bajerom wbrew" zostało świetnie przyjęte przez czytelników. W ciągu pierwszego miesiąca sprzedało się dwie trzecie 6-tysięcznego nakładu. - To dużo jak na debiut - cieszy się pisarka. Andrzej Adamczewski andrzej.adamczewski@echomiasta.pl