Tym samym sąd odwoławczy nie uwzględnił apelacji obrońcy, uznając ją za niezasadną. Wyrok jest prawomocny. - Nie było powodów, aby kara za ten czyn była karą inną niż kara najsurowsza - podkreśliła sędzia Maria Wiatr. W listopadzie ub. roku Sąd Okręgowy w Sieradzu uznał Ciołka za winnego najcięższych przestępstw - zabicia policjantów i usiłowania zabójstwa aresztanta. Uznał, że jest on winny także narażenia życia i zdrowia policyjnych antyterrorystów, w stronę których strzelał. Biegli psychiatrzy uznali, że w chwili, kiedy strzelał, oskarżony nie był w pełni poczytalny. Jednak - zdaniem sądu - strzelając do policjantów i aresztanta Ciołek chciał ich zabić. Wymierzając karę dożywotniego więzienia uznał, że chociaż oskarżony działał w warunkach ograniczonej poczytalności i jest to okoliczność łagodząca, to w tym przypadku przy wymierzeniu kary wzięto pod uwagę m.in. fakt, że zginęły trzy osoby, a także względy społeczne. Apelację złożył tylko obrońca. Tydzień temu na rozprawie apelacyjnej zarzucił on sądowi pierwszej instancji m.in., iż nie uwzględnił, że oskarżony działał w warunkach ograniczonej poczytalności. W jego ocenie Ciołek strzelał do samochodu a więc "w zamiarze ewentualnym pozbawienia życia", a nie z zamiarem bezpośrednim zabicia ludzi. Wnosił o złagodzenie Ciołkowi kary i wymierzenie mu od ośmiu do 15 lat więzienia. Prokurator i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych chcieli oddalenia apelacji i utrzymania wyroku w mocy. Prokurator podkreśliła, że mamy do czynienia z niewyobrażalną tragedią, a drugiej takiej sprawy nie zna polska kryminalistyka. Według oskarżenia kara proponowana przez obrońcę byłaby niewspółmiernie niska do winy oskarżonego. Utrzymując karę dożywocia w mocy Sąd Apelacyjny podkreślił, że ustalenia sądu pierwszej instancji są prawidłowe i oparte na prawidłowo zebranym materiale dowodowym. - Nie ma żadnych podstaw, aby czynić jakiekolwiek odmienne ustalenia bądź aby w wyniku tych okoliczności dokonywać innej oceny zamiaru oskarżonego i kary jaka została orzeczona - mówiła sędzia Maria Wiatr. SA uznał, że oskarżony doskonale wiedział kto znajduje się w samochodzie i że nie mieli oni żadnej szansy uciec z tego miejsca. Strzelał z bezpośrednim zamiarem zabicia wszystkich. Odnosząc się do wymiaru kary sąd podkreślił, że sieradzki sąd miał obowiązek uwzględnić ograniczoną poczytalność w kwalifikacji prawnej czynu, ale nie miał obowiązku orzekania kary łagodniejszej tylko z tego powodu. Sędzia Wiatr podkreśliła, że oskarżony był i jest zdrowy psychicznie, miał ograniczoną poczytalność z powodu stresu i sytuacji rodzinnej, ale nie zrobił nic wcześniej, by sobie pomóc. Jako okoliczność obciążającą sąd wziął pod uwagę fakt, że oskarżony przez pół godziny nie zezwolił na udzielnie pomocy rannemu policjantowi. Nigdy też nie wyraził żalu ani skruchy z powodu tego co zrobił. - Nie było powodów, aby kara za ten czyn była karą inną niż kara najsurowsza. Tylko taka kara spełni swoje zadania w zakresie indywidualnego oddziaływania na oskarżonego jak i społecznego odczucia jakie kara musi osiągać - podkreśliła sędzia. Sąd odwoławczy zmienił podstawę prawną wymierzonej kary w związku z orzeczeniem TK, który za niekonstytucyjne uznał ograniczenie tylko do dożywocia lub kary 25 lat więzienia możliwości orzekania przez polskie sądy kar dla sprawców najokrutniejszych zabójstw. Zastosował więc par. 1 art. 148, który przewiduje kary od 8 lat pozbawienia wolności, 25 lat lub dożywotniego więzienia. Na ogłoszeniu wyroku - podobnie jak tydzień temu na rozprawie apelacyjnej - nie było Ciołka; nie chciał być doprowadzony na nią z aresztu. Na razie nie wiadomo, czy obrona wnosić będzie kasację wyroku do Sądu Najwyższego. Obecna na rozprawie matka jednego z zabitych policjantów podkreśliła, że straciła swoje jedyne dziecko i dla niej najgorsza jest myśl, że oskarżony kiedyś wyjdzie na wolność. Tomasz Ch. - wówczas aresztant - postrzelony przez Ciołka przyznał, że miał obawy, iż sąd złagodzi karę. Według niego ten wyrok jest sprawiedliwy. - Te tragiczne wydarzenia wciąż są we mnie i trudno się z tym żyje. Tamte wydarzenia śnią mi się wciąż po nocach - powiedział. Do tragedii doszło w marcu 2007 roku w sieradzkim Zakładzie Karnym, gdy trzech policjantów z łódzkiej komendy wojewódzkiej przyjechało zabrać aresztanta na przesłuchanie do prokuratury. Strażnik stojący na wieżyczce przy głównej bramie więzienia bez powodu ostrzelał pojazd z kałasznikowa. W wyniku odniesionych ran na miejscu zginęli dwaj funkcjonariusze: 31-letni Bartłomiej Kulesza i 32-letni Andrzej Werstak. Ciężko ranny w klatkę piersiową i brzuch 40-letni Wiktor Będkowski w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie mimo operacji zmarł. Aresztant ranny w brzuch, rękę i udo także trafił do szpitala. Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp. do końca września przedłużyła śledztwo w sprawie działań policji i funkcjonariuszy Służby Więziennej podczas akcji w ZK w Sieradzu. Ma ono wyjaśnić, czy funkcjonariusze prawidłowo wykonywali swoje obowiązki w trakcie zdarzenia; śledczy wyjaśniają także prawidłowość postępowania związanego z przebiegiem całej służby strażnika. Czytaj także: Apelacja obrony skazanego na dożywocie byłego strażnika Tragedia w Sieradzu: Zeznania świadków Strażnik zabójca u psychiatry