Dodał, że akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Łodzi. 62-letnia matka i jej 37-letnia córka mieszkały wspólnie w jednym z bloków przy ul. Armii Krajowej na łódzkim osiedlu Retkinia. Młodsza z kobiet była prawniczką zatrudnioną w jednej z łódzkich kancelarii. W lipcu ub. roku policja została zaalarmowana o odkryciu ich ciał, które miał znaleźć syn i brat kobiet. Mężczyzna twierdził, że przyjechał do mieszkania wraz z żoną zaniepokojony - jak wówczas mówił - brakiem kontaktu z rodziną. Miał własne klucze do mieszkania. Później biegły medyk sądowy stwierdził, że do zbrodni doszło najprawdopodobniej trzy dni przed odkryciem ciał. Jak ustalono, mężczyzna zaatakował najpierw siostrę, później matkę. Kobiety zginęły m.in. od ciosów zadanych tępym narzędziem. Młodszą z kobiet poraził paralizatorem i dusił kablem. Po dokonaniu zbrodni upozorował włamanie. Z mieszkania zabrał kilka rzeczy, m.in.: komputer, telefon komórkowy, modem. Porozrzucał dokumenty siostry, chcąc zwrócić uwagę, że zbrodnia mogła mieć związek z jej zawodem. Zabrał też siekierę, kabel i paralizator, które później wyrzucił jadąc samochodem. Po kilku dniach policjanci zatrzymali Adama D. Podczas przesłuchania przyznał się do zabójstw. Z jego relacji wynikało, że kobiety zaczęły mu zarzucać "brak zaradności życiowej". Te zarzuty doprowadziły go do zdenerwowania, którego efektem była zbrodnia. Wskazał też miejsce ukrycia narzędzia zbrodni - siekierę, a także rzeczy, które zabrał z mieszkania siostry i matki. Mężczyzna został poddany badaniom sądowo-psychiatrycznym, które wskazały, w chwili zbrodni był w pełni poczytalny.