19-latek odpowiadał także za znęcanie się nad 20-letnią matką chłopca, gdy była w ciąży, i nakłanianie jej do aborcji. Proces trwał zaledwie pół godziny, ponieważ Daniel K. przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. - Żałuję tego, co się stało - mówił przed sądem. Przyznał, że nadużywa alkoholu i chce zgłosić się na leczenie. Jego obrońca zaproponował karę łączną 2,5 roku pozbawienia wolności. Zgodziła się na to prokurator i matka dziecka, która w procesie występowała jako pokrzywdzona. Sąd zamknął przewód sądowy i pół godziny później ogłosił wyrok. Na wniosek obrony uchylił też areszt wobec Daniela K., w którym mężczyzna spędził osiem miesięcy. Wyrok nie jest prawomocny. Według oskarżenia, Daniel K. dwa lata temu związał się ze starszą o rok Anną K.; mieszkali razem w niewielkiej miejscowości koło Łowicza. Dziewczyna zaszła w ciążę. Jak ustalono, mężczyzna nie chciał zaakceptować, że to on jest ojcem. Nadużywał alkoholu, wracał do domu pijany i nakłaniał dziewczynę do usunięcia ciąży. Bił ją, szarpał i wyzywał. Jesienią ubiegłego roku kobieta urodziła dziecko. Najpierw mieszkała w domu samotnej matki, a później przeprowadziła się do domu ojca 19-latka. Według prokuratury w marcu tego roku Daniel K. przyszedł do domu pijany. Ponieważ dziecko płakało, tak silnie bujał wózkiem, że syn wypadł na podłogę. Później, choć na zewnątrz był mróz i padał śnieg, wystawił wózek z niemowlęciem na podwórze. Gdy matka zauważyła, co się stało, zabrała chłopca do domu. Ale ojciec uderzył płaczące dziecko w głowę i zakrywał mu usta rękę. Wtedy 20-latka zabrała dziecko i uciekła z domu; chłopiec trafił na kilka dni do szpitala. Biegły medyk sądowy uznał, że uderzenie w głowę małego dziecka mogło spowodować wstrząśnienie mózgu, a zakrywanie ręką ust nawet jego śmierć. Daniel K. już w śledztwie przyznał się do winy. W prokuraturze mówił, że nie pamięta wszystkiego, bo był pijany, chce się leczyć i żałuje tego, co się stało. Biegły psychiatra stwierdził, że mężczyzna jest uzależniony od alkoholu. Sędzia Sławomir Wlazło podkreślił, że oskarżony naraził swojego syna, którego dotąd nie uznał, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W ocenie sądu, oskarżony powinien wiedzieć, że wyrzucenie pięciomiesięcznego dziecka z wózka, wystawienie go, rozebranego, na mróz i padający śnieg, może spowodować nie tylko zapalenie płuc, ale przede wszystkim może doprowadzić do śmierci. - Oskarżony zachowywał się w stosunku do bezbronnej istoty w sposób naganny. W sposób, w który nikt nie powinien się zachowywać, a ojciec w stosunku do własnego syna, to już sądowi w ogóle nie przychodzi do głowy - mówił sędzia, podkreślając, że także nakłanianie do przerwania ciąży czy znęcanie się, jest karalne. Zdaniem sędziego kara zaproponowana przez oskarżonego jest sprawiedliwa i dlatego sąd przychylił się do jego wniosku. 19-latek jeszcze w czwartek opuścił areszt; sąd zaliczył mu okres ośmiu miesięcy aresztowania na poczet kary. Na wolności mężczyzna będzie czekał na uprawomocnienie się wyroku; później wróci do więzienia, gdzie będzie musiał odbyć resztę kary. Chłopczyk przebywa obecnie w domu małego dziecka, gdzie prawdopodobnie czekać będzie na adopcję. Łowicki sąd uznał bowiem, że jego matka nie jest w stanie go wychowywać.