Jadwiga i Krzysztof N. zamordowali własne dzieci (5-letnich chłopców bliźniaków oraz dwójkę noworodków) i ich ciała ukryli w plastikowych beczkach. Sędziowie zdecydowali również, że ojciec dzieci może starać się o warunkowe zwolnienie dopiero po 35 latach odbywania kary. W trakcie odczytywania przez sąd uzasadnienia wyroku oskarżeni siedzieli ze spuszczonymi głowami, zakuci w kajdanki, słuchając gorzkich, szokujących i szczerych słów sędziego. Nie uronili ani jednej łzy. - Tata dał Kamilkowi tabletkę, później usnęliśmy, a kiedy się obudziłam brat był już siny. Tata powiedział, że nie żyje, a mama później powiedziała, że Kamil jest w beczce - tak zeznawała 12-letnia Monika, córka oskarżonych. Na filmie wideo przedstawionym w sądzie, w obecności sędziego i psychologa, Monika opowiadała historie mrożące krew. Z jej relacji wynikało, że widziała śmierć trójki rodzeństwa. Małżeństwu zarzucano także próbę zabójstwa Moniki. Sprawa wyszła na jaw w kwietniu ubiegłego roku. Prokuratura badała sprawę bardzo szczegółowo. Przeprowadzono badania genetyczne, kryminalistyczne i psychiatryczne. Lekarze nie mieli wątpliwości - w chwili popełnienia przestępstw oboje rodzice byli poczytalni. - Mieli zatem możliwość rozpoznania znaczenia zarzucanych im przestępstw oraz pokierowania swoim postępowaniem - mówił prokurator Krzysztof Kopania. Kilka miesięcy temu sąd odebrał rodzicom władzę nad 12-letnią Moniką i urodzoną już w więziennym szpitalu 3-miesięczną Sandrą.