Był to trzeci proces w tej sprawie. Prokuratura oskarżyła mężczyznę o zabójstwo przed niemal sześcioma laty 8-letniej Oli i znieważenie jej zwłok. W czerwcu ub. roku Sąd Okręgowy w Sieradzu uznał Roberta B. za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci dziewczynki i skazał go na 7 lat więzienia. Przyjął jedną z czterech wersji zdarzenia, jaką oskarżony przedstawiał w czasie śledztwa i procesów - iż dziewczynka zginęła przypadkowo od uderzenia trzonem wideł. Wpadł później w panikę i spalił jej ciało. Zdaniem sądu, potwierdziła to wizja lokalna. Apelacje wniosły wszystkie strony procesu, które domagały się uchylenia wyroku i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania. Przed sądem pierwszej instancji prokurator domagał się dla oskarżonego kary dożywotniego więzienia. Obrona wnosiła o uniewinnienie. Czwartkowy wyrok oznacza, że Robert B., który od 4,5 roku jest aresztowany, może ubiegać się już o warunkowe, przedterminowe zwolnienie z więzienia. Sąd apelacyjny podkreślił, że wszystkie apelacje były "oczywiście bezzasadne", a sąd pierwszej instancji w sposób przekonujący wykazał, dlaczego wybrał tę wersję zdarzeń, opartą na wyjaśnieniach oskarżonego. Zweryfikował ją także innymi dowodami. Podkreślił, że poprzednie wyroki zawierały luki, które powodowały ich uchylenie. - Sąd okręgowy rozważył wszystkie elementy przemawiające za i przeciw prawdziwości tej wersji. Jednocześnie uniknął błędów poprzednich sądów, bo "rozprawił się" ze wszystkimi wątpliwościami wynikającymi z innych wersji, podawanych przez oskarżonego - argumentował sędzia Bolesław Kraupe. Sędzia podkreślił, że sprawa "jest bardzo trudna, była bardzo wątpliwa i wymagała szczególnej wnikliwości i dokładności w analizie materiału dowodowego. Zaznaczył, że w tej sprawie - obracamy się w kręgu prawdy sądowej?, a oskarżony powiedział, nie to, co wiedział, ale co chciał powiedzieć, przedstawiając w sumie cztery wersje przebiegu zdarzeń. - Niemniej jednak te wszystkie oceny, jakich dokonał sąd okręgowy, sąd apelacyjny aprobuje i podziela, i nie ma żadnych obiektywnych argumentów, żeby je skutecznie podważyć - ocenił Kraupe. Stronom przysługuje wniesienie kasacji wyroku do Sądu Najwyższego. Matka zamordowanej dziewczynki, która była w procesie oskarżycielem posiłkowym, nie kryła rozgoryczenia po orzeczeniu sądu. Przyznała, że żałuje, iż w Polsce nie jest dopuszczalny lincz. Obrońca skazanego Anna Wolska-Głowacz powiedziała, że decyzja o ewentualnej kasacji zapadnie po konsultacji z klientem. Podkreśliła, że nie było żadnych dowodów, że jej klient dopuścił się zabójstwa. Sąd odwoławczy zajmował się tą sprawą już po raz trzeci. W pierwszym procesie, w październiku 2004 roku, mężczyzna został skazany na siedem lat więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci dziewczynki i znieważenie jej zwłok. Po apelacji sprawa trafiła ponownie do sądu w Sieradzu, który w ponownym procesie skazał mężczyznę na 25 lat więzienia za zabójstwo. Po odwołaniu obrońcy, sąd apelacyjny uchylił ten wyrok uznając, że sieradzki sąd dokonał błędnej oceny materiału dowodowego. Ola zaginęła w czerwcu 2002 r. w miejscowości Biadaszki w Łódzkiem. Poszukiwania trwały kilka dni. Brało w nich udział kilkuset policjantów i strażaków z psami oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości; dziewczynki ani jej ciała nie odnaleziono. Niemal rok po jej zaginięciu policja zatrzymała podejrzanego o zabójstwo mieszkańca Biadaszek Roberta B., znajomego rodziców dziecka. Do jego zatrzymania przyczyniło się badanie tzw. wykrywaczem kłamstw. Podczas wizji lokalnej mężczyzna wskazał miejsce, w którym początkowo ukrywał ciało dziewczynki. Do tego miejsca doprowadził również policyjny pies. Znaleziono tam ludzkie włosy z fragmentem skóry i spinkę Oli. Badania DNA potwierdziły, że były to włosy dziewczynki. Według prokuratury, mężczyzna udusił dziecko i zakopał ciało na polu. Później spalił je w parowniku na terenie swojej posesji. W trakcie śledztwa i podczas procesów oskarżony wielokrotnie zmieniał wyjaśnienia. Raz przyznał się do uduszenia dziewczynki, później utrzymywał, że Ola zginęła przypadkowo, gdy zrzucił na nią w stodole worek z paszą; innym razem mówił, że uderzył ją przypadkowo widłami. Ostatecznie nie przyznał się do zabójstwa.