W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił m.in., iż dał wiarę wyjaśnieniom składanym przez oskarżonych, którzy od samego początku nie przyznawali się do winy. Według sądu materiał dowodowy zebrany w trakcie postępowania "nie obalił słów oskarżonych". Sąd podkreślił, iż powołano wielu biegłych, w tym inżynierów, z których większość nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie - co było przyczyną zawalenia się budynku. Sąd uznał, iż jest zbyt wiele wątpliwości, aby uznać oskarżonych za winnych. Do katastrofy doszło 27 maja 2005; częściowo zawalił się pofabryczny, zabytkowy budynek przy Placu Zwycięstwa w Łodzi, wynajmowany przez kilka firm. Pod gruzami śmierć poniosły dwie kobiety, a pięć osób zostało rannych. Ofiarami śmiertelnymi i poszkodowanymi byli pracownicy mieszczącego się w budynku oddziału PZU. Na terenie obiektu wykonywane były prace remontowe i porządkowe; wymieniano m.in. okna. Według prokuratury przyczyną katastrofy był zły stan techniczny obiektu, a wpływ na nią miały wykonywane tam prace porządkowe. 35- letniego Adama K. - pełnomocnika spółki będącej właścicielem obiektu - prokuratura oskarżyła o sprowadzenie katastrofy budowlanej. Oskarżyciel zażądała dla niego kary dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat, 5 tys. zł nawiązki na ochronę zdrowia i grzywny. Z kolei 55-letniego operatora koparko-ładowarki Jerzego D. oskarżono o nieumyślne doprowadzenie do zawalenia części budynku. Według śledczych podczas prac porządkowych kilkakrotnie uderzył łopatą koparki w ścianę budynku, co spowodowało powstawianie rys na ścianie. Prokurator zażądał dla niego kary sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i grzywny. Obaj oskarżeni nie przyznali się do winy. Adam K. przekonywał m.in., że nie był on zarządcą nieruchomości, a jedynie pełnomocnikiem właścicieli do spraw finansowych, a Jerzy D., że - ze względu na ograniczone pole manewrowe - dotykał jedynie ściany, ale w nią nie uderzał. W procesie poszkodowanymi były 72 osoby lub instytucje. Jedna z firm wynajmująca pomieszczenia oraz jeden z rannych w katastrofie występują także z pozwami cywilnymi, domagając się od oskarżonych ponad 450 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia.