Nastolatka skatowała koleżankę, bo była zazdrosna o swego chłopaka. Pokrzywdzona dziewczyna jest częściowo sparaliżowana; do końca życia będzie niepełnosprawna. Wyrok jest prawomocny. W marcu tego roku Sąd Okręgowy w Łodzi - po niejawnym procesie - uznał, że nastolatka jest winna usiłowania zabójstwa. Wymierzył jej karę 10 lat pozbawienia wolności. Od tego nieprawomocnego wyroku odwołała się zarówno obrona jak i prokuratura. Obrona wnosiła o uniewinnienie oskarżonej od zarzutu usiłowania zabójstwa i zmianę kwalifikacji czynu na pobicie. Dodatkowo wnosiła o nadzwyczajne złagodzenie kary; wskazywała na młody wiek oskarżonej i fakt, że przeprosiła pokrzywdzoną na sali sądowej. Sama oskarżona doprowadzona z aresztu na rozprawę prosiła o złagodzenie kary. "Ja tego nie chciałam zrobić. To wszystko było przez alkohol i narkotyki" - mówiła Jagoda B. Prokurator i pełnomocnik pokrzywdzonej chcieli odrzucenia apelacji obrony, podkreślając brutalność i demoralizację oskarżonej. Prokurator uznał, że kara jest zbyt łagodna i wnosił o jej podwyższenie do 15 lat więzienia. Sąd Apelacyjny utrzymując wyrok w mocy uznał obie apelacje za bezzasadne. Zdaniem SA sąd pierwszej instancji nie popełnił żadnego błędu w ustaleniach, precyzyjnie odtworzono całe zdarzenie i sąd słusznie ustalił, że oskarżona usiłowała zabić pokrzywdzoną. SA podkreślił, że wymierzając karę 10 lat więzienia sąd wziął pod uwagę zarówno okoliczności obciążające - wyjątkową brutalność w zachowaniu oskarżonej i jej stopień demoralizacji, jak i łagodzące - wyjątkowo młody wiek, wyrażenie skruchy na sali sądowej i częściowe przyznanie się do winy. - Kara 10 lat pozbawienia wolności jest wystarczającym potępieniem zachowania oskarżonej. Taka kara powinna być karą na tyle dolegliwą, że powinna stanowić wreszcie wyjściowy punkt do tego, aby oskarżona zaczęła szanować podstawowe dla nas wszystkich normy społeczne, a przede wszystkim szanowanie zdrowia i życia drugiego człowieka - mówił sędzia Jacek Błaszczyk. Stronom przysługuje wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego. Do tragicznych zdarzeń doszło w październiku 2006 roku na imprezie w jednym z domów przy ul. Harnama w Łodzi. 15-letnia wówczas Jagoda dowiedziała się, że 21-letnia Jolanta M. miała romans z jej chłopakiem. Nastolatka postanowiła się zemścić. Zaczęła bić rywalkę pięściami i kopać po całym ciele. Uderzała też jej głową o kurki kuchenki gazowej. Bicie trwało kilka godzin. Półprzytomną dziewczynę ciągnęła za włosy i wywlekła po schodach na podwórko. Tam skakała po swojej ofierze i biła drewnianym wieszakiem. Pomagała jej Izabela Z., skazana już w odrębnym procesie za pobicie na 3 lata więzienia. Pogotowie wezwała jedna z uczestniczek spotkania. Skatowana dziewczyna uszła z życiem, ale doznała obrzęku mózgu. Przeszła operację, jednak w wyniku odniesionych obrażeń została prawostronnie sparaliżowana. Sąd dla nieletnich zdecydował, że Jagoda B. jest tak zdemoralizowana, że powinna odpowiadać jak dorosła. Prokuratura oskarżyła ją o usiłowanie zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Nastolatka w śledztwie przyznała, że chciała zabić dziewczynę. Mówiła, że "na klatce schodowej skakała po niej, żeby ją dobić, bo tak ją nienawidziła"; później zmieniała wyjaśnienia i utrzymywała, że miała zamiar zrobić z niej kalekę. W ocenie sądów obu instancji zachowanie oskarżonej świadczyło, że jej zamiarem nie było tylko spowodowanie ciężkiego kalectwa, ale miała zamiar zabić pokrzywdzoną. Sąd nie dopatrzył się jednak szczególnego okrucieństwa w zachowaniu oskarżonej. Uznał, że oskarżona chciała zabić swą ofiarę, ale nie miała odpowiedniej siły ani narzędzi i nie była w stanie gołymi rękoma w krótkim czasie pozbawić ją życia, stąd tak duża liczba zadanych ciosów. Jagoda B. jest sierotą, od najmłodszych lat wychowywała się w domach dziecka. Później często przebywała w młodzieżowych ośrodkach wychowawczych, gdzie miała złą opinię jako osoba, która wywołuje awantury i jest agresywna. Edukację skończyła na 5 klasie szkoły podstawowej. Sądy, uzasadniając wyrok, podkreśliły, że dotychczasowe środki poprawcze nie odniosły żadnych pozytywnych skutków. Oskarżona nie poddawała się żadnym rygorom, nie respektowała żadnych autorytetów, a biegli psychiatrzy stwierdzili, że nastolatka reprezentuje sobą "samo zło". Bardzo trudna jest sytuacja pokrzywdzonej, która doznała poważnych obrażeń skutkujących ciężkim kalectwem. 23-letnia obecnie Jolanta M. przez wiele miesięcy nie była w stanie samodzielnie się poruszać i przebywała na oddziale neurologicznym jednego ze szpitali. Dzięki intensywnej rehabilitacji jej stan zdrowia poprawił się, ale jedynie na tyle, że może się poruszać o kulach i jest w stanie samodzielnie stać czy usiąść. Pokrzywdzona przebywa obecnie w domu pomocy społecznej. Jest całkowicie ubezwłasnowolniona i został dla niej ustanowiony opiekun prawny.