Rozprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami. Rodzina dziecka i oskarżony dobrze się znali, a chłopiec nazywał go wujkiem. Feralnego dnia poszedł do sąsiada w odwiedziny. Wrócił zapłakany i opowiedział w domu, co się stało. Zbigniew M. został aresztowany. Matka chłopca martwi się, że doznana krzywda wpłynie w przyszłości na jego psychikę. Obawia się też rozpoczętego właśnie procesu i mówi, że chciałaby mieć go poza sobą, i zapomnieć. Zbigniewowi M. grozi do 12 lat więzienia.