Michał jest pogodnym chłopcem. Uwielbia zwierzęta, komputery i zabawy z rówieśnikami. Patrząc na niego, trudno się domyślić, że niedawno walczył o życie ze śmiertelną chorobą. I wygrał. To był szok! Gdy Michał miał 9 lat, lekarze odkryli u niego chłoniaka w śródpiersiu. - Był w trzecim, ostatnim stadium rozwoju - opowiada Urszula Grubska, mama chłopca. Zaczęło się niewinnie. - Miewał stany podgorączkowe. Ale łapały go zaraz po basenie, więc myśleliśmy, że to przeziębienia - wspomina Urszula Grubska. - Wyniki badań też nie wykazywały niczego niepokojącego. Jednak Michał zacząć słabnąć. W końcu lekarze skierowali go na prześwietlenie płuc. I stało się jasne, co kryje się w piersiach chłopca. Lekarze natychmiast skierowali go na oddział onkologiczny szpitala w Łagiewnikach. - Na hasło onkologia pomyślałam, że słyszę wyrok śmierci na syna. To był szok! Michał to moje jedyne dziecko... - wspomina Urszula Grubska. - Ale do dziś nie zapomnę pierwszego wrażenia, jakie zrobił na mnie oddział onkologiczny. Był pełen kolorów i uśmiechniętych buzi dzieci z "łysinkami". To dało mi nadzieję. Tak jak rozmowy z rodzicami innych chorych dzieci. Michał przez trzy miesiące bez przerwy leżał w szpitalu. Guz był olbrzymi. Miał 17 na 16 centymetrów i wypełniał trzy czwarte klatki piersiowej chłopca. Utrudniał oddychanie. Mały pacjent dostał piekielnie silną chemię. Tak silną, że guz zmniejszył się o połowę. - Przykro było patrzeć na objawy chemioterapii: wymioty, biegunki, osłabienie, wychodzące włosy. Ale wiedzieliśmy, że to nadzieja na przetrwanie - mówi mama Michała. Moje dziecko nie umrze! Michał dużo czytał. - Nie myślałem o chorobie. Martwiłem się, żeby nie zabrakło książek w bibliotece - wspomina z uśmiechem. - Tam był komputer i koledzy. - Nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Tak było lepiej - dodaje Urszula Grubska. - Dopiero po roku zaczęłam mówić mu o tym, czym jest rak. Nie było innego wyjścia, bo czasami dopytywał o kolegów, którzy mieli przyjść, a nie przyszli... Zdarzały się chwile zwątpienia. - Pierwszy, gdy wyniszczony chemią Michał dostał zapalenia płuc. Traciłam nadzieję, bo sytuacja była dramatyczna. Nie zadziałało osiem antybiotyków podanych jednocześnie. Poprawa przyszła dopiero po trzech dniach - mama Michała do dziś z trudem o tym opowiada. - Równie mocno bałam się operacji. Jednak ani razu nie pomyślałam, że moje dziecko umrze. Nigdy nie straciłam nadziei.