Są ludzie, którym los zabiera wszystko. 18 letni Krystian opuścił dom dziecka z reklamówką ubrań, które przez kilka lat zdarzył kupić mu dom dziecka. Teraz jest na "swoim". Chłopak nie ma nikogo. Rodzice nie żyją, dwaj starsi bracia w więzieniu. Godzina 23:23 - od czasu do czasu przejedzie jakieś auto lub pojawi się ktoś od kogo można wziąć papierosa. Jeszcze parę ulic i może iść spać. Gdzie? Dom dziecka obiecywał mieszkanie i pomoc socjalną. Obiecywał. Papiery zostały złożone do urzędu miasta i teraz trzeba czekać na przydział. Więc Krystian czeka, włócząc się po nocy ulicami miasta i śpiąc po klatkach. Jak długo, sam nie wie. Rok, dwa,może dłużej. Na razie walczy o przetrwanie kolejnej nocy i kolejnego dnia. Wychodzę z psem na spacer. Jest godzina 24:50. Zrobiłem kilka okrążeń wokół bloku. Po przeciwnej stronie ulicy idzie jakieś dziecko. Przechodzi przez ulice i idzie wprost na mnie. Pies zaczyna warczeć, wiec go uspokajam. Chłopak podchodzi i pyta o papierosa i parę złotych. Wygląda na odurzonego jakimiś środkami, chudy w podartej bluzie i dziurawych butach. Wyciągam paczkę i częstuję. Dziękuje mi ze łzami w oczach. Po kilku zdaniach orientuję się że jest trzeźwy, daję mu pieniądze i zaczynamy rozmawiać... Długo nie spałem tej nocy, zastanawiając się jak długo wytrzyma i co dalej z tego będzie. W jakim państwie żyjemy i dokąd zmierzamy. Czy tak musi być? Jak na razie Krystian chce być w porządku wobec siebie. Nie kradnie,ani nie napada ludzi chce po prostu normalnego życia. Walczy o przetrwanie każdego dnia,ale jak długo można? Autor: ukash