Niestety nadal nie wiadomo, kto popełnił błąd. Reporter RMF FM Mateusz Wróbel przez cały dzień próbował to ustalić, ale funkcjonariusze mieli tylko jedną i tę samą odpowiedź: - Jest za wcześnie. Ustalamy to w tej chwili - mówił Maciej Karczyński ze stołecznej policji. Funkcjonariusze jedynie przyznali, że ktoś popełnił błąd. - Możemy tylko spekulować, co tak naprawdę spowodowało fatalną pomyłkę antyterrorystów - stwierdził Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji. Możemy mówić o sytuacji związanej chociażby z błędnym rozpoznaniem. Możemy tutaj mówić o błędzie policyjnych antyterrorystów - zaznaczył. Policjanci w dalszym ciągu szacują straty i nie mówią jeszcze o kwocie odszkodowania należnego pani Małgorzacie. Zależy nam na tym, żeby ta sprawa została zadośćuczyniona - podkreślił Karczyński. Jak zapewnił, pieniądze zostaną wypłacone. Pytanie tylko, jak długo jeszcze pokrzywdzona kobieta będzie musiała na nie czekać. Śledczy przesłuchali już właścicielkę feralnego mieszkania Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź-Polesie. Właścicielka mieszkania została już przesłuchana. Śledczy powołali też biegłych sądowych, którzy ocenią obrażenia, jakich doznała nastoletnia córka kobiety od wybuchu granatu ogłuszającego. - Zawiadomienie o przestępstwie złożyła w miniony piątek lokatorka mieszkania, do którego w przeddzień po uprzednim wyłamaniu drzwi wtargnęła grupa w części zamaskowanych funkcjonariuszy policji - powiedział prokurator Krzysztof Kopania. Funkcjonariuszom za przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków grozi kara do trzech lat więzienia. Feralny czwartek - huk granatu i zamaskowani policjanci Zamiast do mieszkania 6c antyterroryści wtargnęli w czwartek rano do lokalu numer 6. Z korytarza jest wejście do kilku mieszkań. Specgrupa wpadła do pierwszego mieszkania z numerem 6. Mieszkańców domu obudziło walenie do drzwi. - Potem był dźwięk tłuczonego szkła, a po ułamku sekund już dobijali się do moich drzwi - wspominała pani Małgorzata, która została zaatakowana przez policyjną specgrupę. - Najgorszy był huk granatu. Chyba przez 5 minut nie słyszałam, co do mnie mówi jeden z policjantów. Jestem chora na serce, a to waliło mi tak, że myślałam, iż wyskoczy z piersi. Moja 16-letnia córka, która bała się, że coś mi się stanie, wbiegła do kuchni tuż po wybuchu granatu. Odłamkami ma poranione, poparzone stopy - dodała zbulwersowana kobieta. Agnieszka Wyderka