Przybył nawet marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik, nie było natomiast dyrektor pałacu, która przebywa na zwolnieniu lekarskim. Marszałek przybył na sesję na zaproszenie wójta, który tłumaczył zaproszenie gościa chęcią rozwiania pogłosek o rzekomych planach przejęcia pałacu z rąk gminy, a w plotkach na ten temat wymieniano nazwiska Struzik i Wieczorek. Na pytania radnych o nieobecność Jabłońskiej odpowiedział, że przebywa ona na zwolnieniu lekarskim, ale wcześniej uniemożliwiła kontrolę dokumentów pałacu uważając, że jest ona bezprawną. Wywołało to niepokój wójta o chęci ukrycia nieprawidłowości, więc - jak stwierdził - postanowił zabezpieczyć dokumenty pałacu. Kontrola ta miała odbyć się 16 maja i miała dotyczyć spraw finansowych pałacu. W celu jej przeprowadzenia powołana została 4-osobowa komisja składająca się z pracowników Urzędu Gminy, w tym skarbnik Marianny Poryszewskiej. Jabłońska nie zgodziła się na kontrolę dlatego, że zdaniem prawnika Urzędu Gminy Sławomira Wolframa, wójt nie ma uprawnień do kontrolowania samodzielnej jednostki kultury, która posiada osobowość prawną. Stanowisko prawnika w tej sprawie znane jest też Przewodniczącemu Rady Gminy Bogdanowi Cieślakowi, którego dyrektor pałacu natychmiast poinformowała o próbie kontrolowania placówki - z prośbą o przybycie na miejsce. Gdy Cieślak dotarł do Urzędu Gminy (dyrektor pałacu nie ma odrębnego biura, pracuje wraz z 3 pracownikami w jednym pomieszczeniu), dyrektor pałacu była tak roztrzęsiona, że wezwał do niej lekarza. Jabłońska wyjaśniła mu co się stało i poprosiła o zabezpieczenie jej rzeczy prywatnych, ponieważ okazało się, że jest jej potrzebna pomoc lekarska. Poprosił wtedy też jednego z pracowników Urzędu o skontaktowanie się z wszystkimi radnymi, z którymi będzie to możliwe, z prośbą o natychmiastowe przybycie. Gdy Jabłońska opuściła Urząd, przewodniczący pilnował dokumentów pałacu do czasu powołania przez wójta kolejnej komisji. Tym razem miała się ona zająć spisaniem i przejęciem dokumentów pałacu. Komisja pracowała pod kierunkiem zastępcy wójta, Henryka Podsiadłego. Dokumenty zostały spisane i zabezpieczone w szafie pancernej, Cieślak natomiast został uwaga: zrewidowany! - na wniosek Podsiadłego. W tej sprawie na piątkowej sesji złożył specjalne oświadczenie. Wyjaśnił w nim, że nigdy nie wynosił poza Urząd żadnych dokumentów. Wyraził zgodę na rewizję, choć wie, że prawo do tego ma tylko policja i prokuratura, a rewidując go podważono jego wiarygodność. Czy gminę stać na pałac Pogłoski o planach wójta wobec pałacu są o tyle prawdziwe, że Gabriel Wieczorek sam wspomniał radnym o pomyśle na prowadzenia placówki wraz z Urzędem Marszałkowskim. Na sesji mówił też, że gminy nie stać na utrzymanie tego obiektu. Dodał, że obecnie jest na pałac przekazywane z budżetu około 100 tys. zł rocznie. Radna Wanda Milczarek wyraziła niepokój radnych o przyszłość pałacu. Mówiła, że dotychczasowe działania samorządu gminy Sanniki zmierzały do tego, aby obiekt był wyremontowany na 2010 rok (w którym będą obchody 200. rocznicy urodzin Fryderyka Chopina - przyp. red.). - Co dalej? Zapewnialiśmy mieszkańców, że tak będzie, zrezygnowaliśmy z wielu inwestycji, aby sprawa pałacu była priorytetem.