55 pracowników spółki, która produkowała podzespoły dla koncernu Daewoo, nie otrzymało dotąd wynagrodzeń za grudzień. W związku z nieobecnością właściciela i jednocześnie prezesa spółki pracownicy nie mogą złożyć wypowiedzeń, ani otrzymać świadectw pracy. Nie mogą więc zarejestrować się jako osoby bezrobotne, ani szukać nowej pracy. Cała załoga stawia się jednak w pracy. - Przychodzimy do pracy i podpisujemy listy obecności. Musimy mieć potwierdzenie, że przychodziliśmy do pracy, żeby nikt nam nie zarzucił jej porzucenia - powiedziała we wtorek Emilia Wierzbowska z Komitetu Protestacyjnego, który założyli pracownicy spółki. Jak w ub. czwartek informowała, pracownicy spółki złożyli do Prokuratury Łódź-Górna doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez właściciela spółki i zwrócili się o zabezpieczenie dokumentacji firmy. Prokuratura wszczęła czynności sprawdzające; ma miesiąc by zdecydować, czy w tej sprawie wszcząć śledztwo. Pracownicy zwrócili się także o pomoc do prezydenta Łodzi i wojewody łódzkiego. Zawiadomili także PIP o naruszeniu przepisów Kodeksu pracy i wystosowanie wniosku o przeprowadzenie kontroli w firmie. - Złożyliśmy również wniosek do Sądu Rejonowego o ustanowienie kuratora, który miałby za zadanie reprezentować firmę przed sądem - wyjaśniła Wierzbowska. Pracownicy spółki podejrzewają, że właściciel wyjechał za granicę. Przed przerwą świąteczną nie zostawił żadnych dyspozycji co do działalności firmy po nowym roku i nie zapewnił im pracy. Wśród dokumentów znalezionych przez nich w firmie były faktury dotyczące sprzedaży samochodów należących do spółki. Według pracowników skończył się także okres wynajmu pomieszczeń zajmowanych dotychczas przez Hanpol. Okazało się, że większość maszyn i urządzeń było przez firmę wydzierżawionych od Daewoo, a część sprzętu niezbędnego do produkcji została już przez koncern odebrana.