Po zabezpieczeniu dokumentacji pracownicy firmy postanowili zakończyć okupację pomieszczeń spółki. Do przełomu w tej sprawie doszło po spotkaniu przedstawicieli komitetu protestacyjnego z wojewodą łódzkim Jolantą Chełmińską oraz przedstawicielami PIP i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Wojewoda poinformowała o złożeniu przez prokuraturę wniosku do sądu o ustanowienie kuratora, który mógłby reprezentować pracodawcę. - Kurator będzie mógł wystawić świadectwa pracy pracownikom, z których będzie wynikało, że rozwiązanie umów o pracę nastąpiło z winy pracodawcy - zaznaczyła wojewoda. Dodała, że jeden z pracowników złożył także do sądu wniosek o upadłość firmy. Umożliwi to wypłatę pracownikom należnych wynagrodzeń z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń. Podczas spotkania ustalono także m.in., że osoby przebywające na zwolnieniach chorobowych i macierzyńskich złożą wnioski do ZUS z prośbą o wypłatę zasiłków. Pracownicy pozostający bez środków do życia mają wystąpić o wsparcie do ośrodków pomocy społecznej. Osoby, z którymi umowy o pracę rozwiązane zostały z końcem grudnia, mogą zgłaszać się do urzędów pracy z oświadczeniami, że nie uzyskały świadectw pracy, potwierdzających okresy zatrudnienia. - Jesteśmy zadowoleni, bo widzimy światełko w tunelu i sprawa zmierza ku dobremu zakończeniu - powiedziała Emilia Wierzbowska z Komitetu Protestacyjnego, który założyli pracownicy spółki. Na początku stycznia pracownicy spółki złożyli do Prokuratury Łódź-Górna doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez właściciela spółki i zwrócili się o zabezpieczenie dokumentacji firmy. Pracownicy twierdzą, że koreański właściciel spółki, która produkowała podzespoły dla koncernu Daewoo, wyprzedał majątek, wyjechał z Polski, ale nie rozwiązał z nimi umów o pracę. 55 pracowników nie otrzymało dotąd wynagrodzeń za grudzień. W związku z nieobecnością właściciela pracownicy nie mogli złożyć wypowiedzeń, ani otrzymać świadectw pracy. Nie mogli więc zarejestrować się jako osoby bezrobotne, ani szukać nowej pracy. Cała załoga stawiała się jednak w pracy i powołała komitet protestacyjny. Przez kilka dni kilkanaście osób okupowało pomieszczenia biurowe, pilnując dokumentacji spółki.