Wyrok w ich sprawie zapadł przed Sądem Rejonowym w Skierniewicach już po jednej rozprawie. Oboje przyznali się do winy. Sąd skazał Mariusza D. na 11 lat więzienia, a jego partnerkę na trzy lata i dziewięć miesięcy pozbawienia wolności. Zasądził od nich także zadośćuczynienia w wysokości od 2,5 do ponad 4 tys. zł na rzecz kilku pokrzywdzonych; obciążył też kosztami procesu. Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura prawdopodobnie nie będzie się od niego odwoływać - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Jak w filmie "Bonnie i Clyde" Według śledczych para działała od września 2010 roku do stycznia 2011 roku. W tym czasie wspólnie dokonali sześciu napadów na banki i dwa napady na sklepy jubilerskie na terenie kilku województw. Mariusz D. usiłował też okraść bank w Skarżysku Kamiennej. W sumie ich łupem padły pieniądze i biżuteria o wartości ponad 270 tys. zł. Para działała jak bohaterzy filmu "Bonnie i Clyde" - kobieta rozpoznawała placówki, czekała na zewnątrz z ubraniami, w które mężczyzna przebierał się po napadzie. Mariusz D. terroryzował personel niesprawnym - jak się później okazało - pistoletem pneumatycznym i rabował pieniądze oraz biżuterię. Napadali w przebraniu Sprawcy dokładnie przygotowywali się do napadów. Nie mieli samochodu, podróżowali pociągiem. Kiedy przyjeżdżali do wybranego miasta, typowali bank lub placówki jubilerskie, które mieli okraść, a potem długo je obserwowali. Napadali w przebraniu. Kobieta zakładała perukę, mężczyzna nosił bluzy z kapturem, na głowę nakładał czapkę z daszkiem, twarz zakrywał szalikiem bądź golfem, wkładał też okulary; nigdy nie dokonywał napadów w tych samych ubraniach. Parę rozpoznali pracownicy jednego banku w Skierniewicach, gdzie pod koniec 2010 roku doszło do napadu. Zamaskowany mężczyzna, sterroryzował wówczas kasjerkę i zażądał wydania pieniędzy. Zgarnął do worka kilka tysięcy złotych i zbiegł. Zdradził ich monitoring Policja w czasie przeglądania zapisu monitoringu zwróciła uwagę na kobietę, która w chwili przestępstwa była przed bankiem. Podobna osoba pojawiła się też przed bankiem w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie wcześniej doszło do napadu. Podejrzewano, że kobieta "stała na czujce" i była w zmowie z napastnikiem. Zwrócono się do prokuratury o wydanie zgody na publikację jej wizerunku. Kilkadziesiąt godzin po publikacjach prasowych policja uzyskała informacje na jej temat i dotarła do kobiety i jej partnera w domu jednorodzinnym w gminie Sokoły na Podlasiu. Nie są nowicjuszami Oboje zostali zatrzymani i aresztowani w lutym ubiegłego roku. W czasie przeszukania domu znaleziono m.in. ubrania, w których dokonywali napadów, biżuterię pochodzącą z kradzieży, 14 tys. zł w gotówce oraz broń - niesprawny pistolet pneumatyczny. Mariusz D. odpowiadał także za próbę ucieczki z aresztu. Metalowym płaskownikiem, który wymontował z łóżka, wykuwał w ścianie dziurę. Tynk wyrzucał do toalety. Z pociętego brezentu skręcił linę, po której chciał się opuścić na zewnątrz. Ostatecznie jednak do ucieczki nie doszło. Mężczyzna był już wcześniej karany za rozboje.