11 listopada przed godziną 11.00 stanęła ona w płomieniach. Akcję gaśniczą prowadziło siedem zastępów straży pożarnej. Pracownicy firmy przystąpili do prac rozbiórkowych w święto Niepodległości, czyli dzień wolny od pracy. Po tym, jak okazało się, że nie będą w stanie ugasić ognia, zabrali ze sobą sprzęt i uciekli z wieży. Jeden ze strażaków tak to skomentował: Będą mieć ciepło. Nie dość, że pracowali w dzień wolny, to spowodowali pożar. Zdaniem wielu osób obserwujących akcję gaśniczą, firma powinna była najpierw dokonać rozebrania drewnianej konstrukcji okalającej zbiornik. Najprawdopodobniej chciano, po rozebraniu zbiornika zajmującego całe piętro, przystąpić do prac rozbiórkowych ścian, zdejmując ich konstrukcję do wnętrza budynku. Jak nam powiedziano, tak byłoby taniej. Pożar okazał się bardzo poważny. Zapaliła się cała górna konstrukcja wieży wykonana z drewna i obłożona płytami z supremy. Na miejscu byliśmy kilka minut po straży, pierwsze zastępy miały problem w dostaniu się pod obiekt. Ostatecznie strażacy dojeżdżali do niego dłuższą drogą, od strony ul. Klickiego. Innym problemem okazał się brak na miejscu wody, dlatego musieli po nią jeździć. Dla jej zabezpieczenia ściągnięto dwa wozy bojowe z jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej z Bełchowa i Zdun. Na miejscu były także dwa wozy bojowe z OSP w Łowiczu. W pewnym momencie, na początku akcji gaśniczej, ponad kłęby dymu buchnęły podsycane przez wiatr płonienie i wieża wyglądała przez chwilę jak gigantyczna pochodnia. Strażacy z jednostki Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu opanowali jednak sytuację, lejąc wodę z podnośnika hydraulicznego, którym wznieśli się ponad budowlę. Po uporaniu się z ogniem, strażacy zajęli się usunięciem z wieży nadpalonej drewnianej konstrukcji ścian obłożonych płytami cementowo-wiórowymi, zachodziła bowiem groźba ich zawalenia się. Resztki ściągano za pomocą stalowej liny podpiętej do jednego z wozów bojowych. Najpoważniejsza sytuacja była od strony torowiska, gdzie tylko jeden tor dzieli budynek od trakcji elektrycznej zasilającej tor do Skierniewic i Łodzi. Tląca się ściana mogła spaść i zerwać naciągnięte przewody. Udało się jednak umiejętnie podpiąć do niej liny i całość spadała z dala od nich. Akcja gaśnicza zakończyła się po 4 godzinach. tb