- Dzwoniłem dzisiaj do Wiednia, próbki tam są i są badane - powiedział profesor. Zaznaczył, że wyniki wiedeńskich badań będą znane prawdopodobnie dopiero za kilka dni. Jeszcze dziś natomiast mogą być znane wyniki badań wykonywanych w Łodzi. "Dziennik Łódzki" donosił, że próbki wysłane do badań w Instytucie Neurologii w Wiedniu do wczoraj tam nie dotarły. Potwierdziła to lekarka z wiedeńskiego instytutu, z którą gazeta skontaktowała się wczoraj telefonicznie. Prof. Paweł Liberski z Zakładu Biologii Molekularnej Akademii Medycznej w Łodzi zapewnia, że pierwsza przesyłka z próbkami została wysłana do Wiednia pocztą kurierską w piątek. - To bardzo dziwne. Takie przesyłki zwykle są doręczane w ciągu dwóch dni, chyba że zdarzy się coś nadzwyczajnego na granicy - powiedziała "Dziennikowi Łódzkiemu" Agnieszka Fronczewska z firmy kurierskiej. W tym wypadku nic nadzwyczajnego na granicy nie mogło się zdarzyć, próbki do badań medycznych są bowiem wysyłane drogą lotniczą. W sobotę z Warszawy do Wiednia leciało aż pięć rejsowych samolotów: dwa LOT-u i trzy austriackich linii lotniczych - informuje "Dziennik Łódzki". Przedstawiciel Cargo PLL LOT zapewnił gazetę, że do żadnego z tych pięciu samolotów nie trafiła specjalna przesyłka z Łodzi. Stan zdrowia dwóch nastolatek, przebywających w łódzkim szpitalu z podejrzeniem choroby Creutzfelda-Jakoba (CJD), nie zagraża ich życiu - poinformowała dzisiaj klinika chorób zakaźnych Akademii Medycznej w Łodzi. - Leciutkiej poprawie ulega stan młodszej pacjentki, stan tej starszej jest nadal ciężki. Jednak obie - w tej chwili - nie są w stanie zagrożenia życia - powiedział szef kliniki prof. Jan Kuydowicz. Dodał, że dziewczyny oddychają same, a inne narządy - poza mózgiem - pracują prawidłowo. U pacjentek nadal występują m.in. zaburzenia neurologiczne, utrata świadomości, lęki. Wg profesora, stan młodszej pacjentki jest lepszy niż to było w poniedziałek, ale "nie wolno zapominać, że są to ciągle objawy mózgowe i już przelotną poprawę stanu zdrowia widać było przed dwoma tygodniami". Kuydowicz przyznał, że z niecierpliwością czeka na wyniki badań, przeprowadzanych na płynie mózgowo-rdzeniowym w laboratorium w Wiedniu i w polskim laboratorium, gdzie badane są migdałki dziewczyn na obecność białka prionu. Kuydowicz nadal utrzymuje, że jeśli okaże się, iż jest to wariant choroby Creutzfelda-Jakoba, to może oznaczać, że dziewczyny mogły się zarazić drogą pokarmową, czyli mogły spożywać zakażone mięso. To byłby dowód na to, że choroba BSE jest w Polsce od dawna.