Pieniądze te - zdaniem śledczych - miały być przekazane im na kampanię prezydencką Jerzego Kropiwnickiego. Wyrok jest prawomocny. W grudniu ubiegłego roku Sąd Rejonowy, uniewinniając obu samorządowców, uznał za niewiarygodnych świadków oskarżenia - rodzinę G. - znanych biznesmenów z podłódzkiego Rzgowa. To właśnie jeden z przedsiębiorców, Andrzej G. - zdaniem prokuratury - miał przekazać oskarżonym w listopadzie 2002 r. pieniądze na rzecz ówczesnego kandydata na prezydenta Łodzi, Jerzego Kropiwnickiego. Z wyrokiem nie zgodziła się prokuratura, która skierowała apelację do sądu okręgowego. Prokuratura zakwestionowała sposób dokonania oceny dowodów przez sąd, bowiem - zdaniem śledczych - Andrzej G. to wiarygodny świadek. Zdaniem oskarżenia sąd pierwszej instancji dopuścił się uchybień i nie odniósł się do niektórych dowodów. Oskarżyciel przekonywała, że tylko ponowny proces wyjaśni wątpliwości; domagała się uchylenia wyroku i skierowania sprawy do ponownego rozpoznania przez sąd rejonowy. Obrońcy oskarżonych, którzy domagali się oddalenia apelacji, podkreślali, że sąd pierwszej instancji analizował dowody z należytą starannością. Według obrony ta sprawa w ogóle nie powinna zakończyć się aktem oskarżenia i znaleźć w sądzie, bowiem już na etapie śledztwa główni świadkowie oskarżenia zmieniali zeznania i byli niewiarygodni. Sąd odwoławczy nie uwzględnił apelacji, choć przyznał, że były pewne uchybienia w wyroku sądu pierwszej instancji, ale nie miały one wpływu na prawidłową ocenę dowodów i argumentację sądu. - Sąd Okręgowy uznał, że ten wyrok nie jest przedwczesny, jest prawidłowy. Znajduje oparcie w prawidłowej argumentacji sądu rejonowego, której nie można zarzucić nic, co podważało by jej prawidłowość - mówił sędzia Wojciech Janicki. Obaj uniewinnieni samorządowcy od początku nie przyznawali się do winy. Zdaniem Włodzimierza Tomaszewskiego były to dla niego prawie cztery lata "poniewierki", bo przez te lata przypisywano mu tę sprawę. - Uważam, że zostały zmarnowane pieniądze publiczne w działaniach prokuratury w sytuacji, kiedy zarzut był tak nonsensowny od samego początku, że nawet sformułowanie oskarżenia zdumiewało - powiedział po wyroku Tomaszewski. Na razie nie wiadomo czy prokuratura będzie wnosić kasację wyroku do Sądu Najwyższego. Przed sądem pierwszej instancji prokurator domagał się dla oskarżonych kary roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 5 tys. zł grzywny. Sąd Rejonowy uniewinnił obu polityków, uznając, że była to sprawa oparta na pomówieniu. Uznał świadków oskarżenia za niewiarygodnych, a ich zeznania za nielogiczne, niekonsekwentne i nie mające - w ocenie sądu - potwierdzenia w pozostałym materiale dowodowym. Koronnym dowodem śledczych miał być zeszyt, w którym Andrzej G. miał zapisać, że przekazał pieniądze na kampanię Kropiwnickiego. Już w sądzie zeznał on jednak, że zmiany w zapisie dokonał tuż przed pójściem do prokuratury, bo zorientował się, że źle jest napisane nazwisko. Nie wykluczył też, że wtedy dopisał słowo - "kampania". Wcześniej nie powiedział o tym śledczym. Łódzka prokuratura od ponad czterech lat prowadzi śledztwo w sprawie przyjmowania korzyści majątkowych i powoływania się na wpływy przez osoby z życia politycznego i gospodarczego. Wszczęto je po doniesieniu braci G. Sprawa jest wielowątkowa, a zarzuty w niej przedstawiono kilkunastu osobom w tym m.in. b. posłowi SLD Andrzejowi Pęczakowi, a także b. szefowi gabinetu prezydenta Lecha Wałęsy, Mieczysławowi Wachowskiemu.