- To musi być w tym miejscu, w tym lub kilka kroków dalej od drogi - mówi sołtys wsi Wierznowice Jan Reczyk, stojąc na łące tuż przy korycie Bzury. Łąkę, po której się przechadza, porasta trawa. Powierzchnia jest w miarę równa, tylko zadowolenie na granicy działek wskazuje, że kiedyś teren w tym miejscu mógł wyglądać inaczej. - Po tym, co było tu wcześniej nie ma już śladu, a przed wojną wybierano tu piach, teren był rozkopany, pełno było dziur i tu ich pochowano. Nie ma po tym żadnego śladu, tylko starsi wiedzą co w tym miejscu kryje ziemia, ale tych na wsi można już policzyć na palcach rąk. A ja myślę, że tą sprawę trzeba doprowadzić do końca i zamknąć - mówi sołtys dalej rozglądając się po okolicy i dodaje, że tego wymaga szacunek dla zmarłych. Bo na tym skrawku zieleni pochowano kiedyś ludzi. To nic, że Niemców. Jan Reczyk w 1945 roku miał 7 lat, dobrze pamięta, kolumny radzieckich wojsk, które w styczniu szły przez wieś. - Cała droga była pełna żołnierzy, jechał transport, konie, wozy, nawet psie zaprzęgi, niektórzy żołnierze się zatrzymywali. Była śnieżna i mroźna zima - opowiada. Nie wie skąd Rosjanie dowiedzieli się o grupie niemieckich żołnierzy idących na zachód przy korycie Bzury, wydaje mu się, że ktoś ze wsi ich zauważył i poinformował. Zaraz bowiem w stronę Bzury wyruszyła grupa radzieckich żołnierzy wspierana przez czołg. Poszukiwanie wroga nie trwało długo. Ale nie było walki, nie padł żaden strzał - przynajmniej jak twierdzi Reczyk nikt tego nie pamięta, a na pewno byłoby słychać. Niemieccy żołnierze poddali się okrążeni przez przeważających liczbą sowietów. Nie trafili jednak do niewoli. Po dostarczeniu ich do wsi sowieci wyprowadzili ich w pole, pomiędzy Wierznowice a Bzurę i tuż przy istniejącej też dziś drodze rozstrzelali, pozostawiając na miejscu rozrzucone i zmasakrowane ciała. - To mieszkańcy wsi zajęli się ich pochówkiem. Ładowali ciała na sanki, które zaciągali na wyrobisko piachu nad Bzurą. Była zima, ziemia była zamarznięta nie chcieli więc kopać grobów. Ułożyli je w wyrobisku i tak jak tylko mogli zasypali ziemią. Przysypane ciała utworzyły na dnie wyrobiska kopiec - wspomina Reczyk. Jako dziecko pasał krowy na łące obok, pamięta, że latem ziemia zaczęła się osuwać i wystawały spod niej napuchnięte od rozkładu ciała Niemców. Nikogo to jednak wówczas nie interesowało. Nie była to pierwsza zbrodnia wojenna, o której ludzie wiedzieli. Wojna się skończyła i pamięć o mogile szybko zaszła mgłą. Z biegiem lat w wyrobisku pojawiły się śmieci, aż w końcu całość wyrównano, dziś jest tam łąka, nie różniąca się niczym od żadnej innej.