Tak naprawdę dziewczynka ma na imię Natalia, urodziła się trzy lata temu i do niedawna mieszkała w Piotrkowie Trybunalskim. Radość, płacz, strach, śmiech. Takie emocje towarzyszyły rodzicom Natalki, kiedy przyszła na świat. Poród w 24. tygodniu ciąży był konieczny, a zespół lekarzy ratował nie tylko dziecko, ale również i matkę. Każda bajka kończy się dobrze. Także historia Natalii miała szczęśliwy finał. Jak rodzice "Calineczki" przetrwali ciężkie chwile w walce o życie swojego dziecka i jak to jest kupować ubranka dla córki w sklepie dla lalek, opowiedziała pani Mariola, mama Julii i Natalki. "Żonko, mamy śliczną córeczkę" Tuż przed wakacjami w 2004 r. dowiedziałam się, że zostanę powtórnie mamą. Przygotowywaliśmy naszą, wtedy jeszcze 3-letnią Julkę, że będzie miała rodzeństwo. Dzidziuś miał przyjść na świat w lutym 2005 roku. Miał to być najpiękniejszy prezent na moje urodziny. Stało się inaczej. Okres ciąży był krótki i bardzo trudny. Długi pobyt w szpitalu i właściwie ciągłe leżenie nie uchroniło mnie przed wczesnym porodem. Pomimo tego, że wiedziałam, jakie są problemy, nie byłam gotowa na przedwczesny poród. Z perspektywy czasu wiem, że tak naprawdę człowiek nigdy nie jest na to gotowy. Jak się potem okazało, poród w 24 tygodniu ciąży był konieczny, a zespół lekarzy ratował nie tylko moje maleństwo, ale również i mnie. Tuż po przebudzeniu nie wiedziałam, co się dzieje z moim dzieckiem, a pytanie pielęgniarki: czy był u pani pediatra? bardzo mnie zaniepokoiło. Z niecierpliwością czekałam na informacje, miałam wrażenie, że to cała wieczność, ale w głębi serca byłam pewna, że jest dobrze. Dopiero mąż, już na sali, powiedział ze łzami w oczach: "żonko mamy śliczną, małą córeczkę". Boże, jaka ja byłam wtedy szczęśliwa. Jest to uczucie nie do opisania, burza emocji: radość, płacz, strach, śmiech. Nie wiem, czy to emocje, czy przeżycie sprawiły, że są momenty, które pamiętam jak przez mgłę. Jednym z nich był wybór imienia. Niestety tego właśnie nie pamiętam... Wiem jedynie od męża, że się zgodziłam i powiedziałam "śliczne", kiedy imię dla Natalki wybrała jej siostra Julka. Niczym Calineczka Maleńka dziewczynka, niczym "Calineczka" przyszła na świat 29.10.2004 r., ważyła 600 g i mierzyła 33 cm. Była tak maleńka, że mieściła się mężowi na dłoni. Po raz pierwszy zobaczyłam ją w drugiej dobie życia. W inkubatorku, na kolorowym rogalu leżała moja Natalka. Pierwsza myśl: "jaka maleńka", druga: "silna kobietka, wyjdzie z tego, nie ma innej opcji". To był drugi moment, tuż po jej urodzeniu, że trudno go opisać. Ogromna, ogromna radość i wdzięczność za to, że z nami jest. Wtedy sobie uświadomiłam, że wiele jest już za, ale chyba jeszcze więcej przed nami.