Według łódzkiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego, wszystkie lokale zostały otwarte zgodnie z planem, tj. o godz. 6. i nie było informacji o żadnych zakłóceniach. Referendum potrwa do godz. 20. Wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania lokalnych władz złożyła grupa mieszkańców zrzeszona w Społecznym Komitecie Członków Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Inicjatorzy referendum zarzucają władzom miasta nieuzasadnione - ich zdaniem - podwyżki opłat za ogrzewanie, wodę i odprowadzanie ścieków. - Ponieważ prezydent nie chciał z nami rozmawiać, nie chciał skorygować tych podwyżek, w związku z tym zapowiedzieliśmy, że doprowadzimy do referendum i będziemy starali się go odwołać - mówił pełnomocnik inicjatorów referendum Ryszard Tkacz. Zebrano ponad 6 tys. podpisów poparcia dla zorganizowania referendum. Zbigniew Dychto od początku odmawiał komentarza na temat referendum. Na początku grudnia na konferencji prasowej władze miasta podsumowały trzy lata swojej kadencji. Dychto przekonywał wówczas, że w ciągu trzech lat udało się pozyskać blisko 90 mln zł z zewnętrznych dotacji, ale mówił także o trudnej sytuacji pabianickiego szpitala. Władze miasta przekonywały także o znaczącym zwiększeniu nakładów na inwestycje miejskie. Pabianice liczą niemal 70 tys. mieszkańców. Żeby wyniki referendum w sprawie odwołania prezydenta były wiążące, głosy powinno oddać ponad 10 tys. 320 mieszkańców, czyli 3/5 z 17,2 tys. osób biorących udział w drugiej turze wyborów prezydenta w 2006 roku. W przypadku Rady Miejskiej do urn musi pójść ponad 13,4 tys. mieszkańców, bowiem przed trzema laty w głosowaniu na radnych wzięło udział ponad 22,3 tys. osób. Jeśli referendum okaże się ważne, o jego wyniku przesądzi zwykła większość głosów.