W łódzkich szpitalach sytuacja jest naprawdę dramatyczna, najgorzej jest na internie i chirurgii, gdzie brakuje pół tysiąca łóżek. W poszukiwaniu wolnych miejsc pogotowie jeździ od szpitala do szpitala, niekiedy do odległych sąsiednich miast. - Szpitale faktycznie wyglądają jak lazarety wojskowe, zapchane korytarze i przeładowane sale. Każda nasza interwencja i przyjazd do izby przyjęć to jest właściwie batalia, aby tego pacjenta - mówiąc trywialnie - upchnąć - mówi jeden z łódzkich lekarzy jeżdżących w pogotowiu. - Tragedia. To walka o każde miejsce - dodaje lekarz.