Podobnie jak w roku ubiegłym głównym organizatorem imprezy było lokalne Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych "Zadruga Wierczan", pomógł m.in. Miejski Dom Kultury. Już z daleka słychać było muzykę, która przyciągała do parku Solidarności. A tam na wszystkich ciekawych czekała podróż w czasie. Niecka parku zamieniła się w prasłowiański gród. Jego mieszkańcy ubrani w barwne stroje przyciągali uwagę widzów. Można było zobaczyć, jak przed tysiącami lat przygotowywano posiłki, jak tkano, jak robiono garnki. Wiele atrakcji czekało na dzieci. Specjalnie dla nich zorganizowano happening plastyczny "W średniowiecznym grodzie", mogły też przejechać się na koniach. Zarówno najmłodsi, jak i nieco starsi chętnie brali udział w konkursach zręcznościowych, np. strzelanie z łuku czy przeciąganie liny. Panie mogły zaopatrzyć się w słowiańskie ozdoby. Bitwa pod Cedynią Największe zainteresowanie widzów wzbudziła rekonstrukcja bitwy pod Cedynią. Zebrani w grodzie wojowie podeszli do niej bardzo poważnie. Długo przed rozpoczęciem potyczki zakładali chroniące ich później w bitwie uzbrojenie. - Jestem ubrany w szłom i kolczugę, moim uzbrojeniem jest zachodni miecz - mówi Artur Deszcz, który w Zadrudze jest Broniborem. - Wybrałem takie imię, bo bronię przed wojną. W dzisiejszej bitwie jestem też wojownikiem Mieszka I - tłumaczy. Finał bitwy pod Cedynią jest znany. Pytamy jednak, czy w takich potyczkach łatwo osiągnąć efekt będący prawdą historyczną, czy może jednak zdarzają się niespodzianki. - Nieraz zaskakuje zaciętość tych, którzy mają przegrać - przyznaje wesoło Artur Deszcz. Szykującym się do walki wojom bacznie przyglądały się słowiańskie kobiety. - W bitwie kobiety nie odgrywały specjalnej roli. W przypadku ataku na gród kobiety i dzieci były ukrywane, ewentualnie uciekały tylną drogą i szukały pomocy w sąsiednich grodach - tłumaczy nam Wiktoria Prudło z radomszczańskiej Zadrugi Wierczan. - W odtwórstwie historycznym noszę imię Dobromiła, jestem zielarką drużynową, pracuję też w kuchni. A Dobromiła dlatego... że jestem dobra i miła - mówi z uśmiechem. Bitwa jest zacięta. Wojowie popisują się swoimi umiejętnościami. Przed urazami chronią ich ogromne tarcze. Po zwycięstwie Mieszka I jest czas na fetowanie triumfu. Później odbywa się jeszcze pokaz średniowiecznych sposobów walki. Zadruga zaprasza Zadruga Wierczan z roku na rok zaprasza coraz więcej gości, sami też jeżdżą po całej Polsce i spotykają się z drużynami podobnych do nich pasjonatów. - W sezonie uczestniczymy w różnych tego typu imprezach - mówi Wioletta Kowalska, główna organizatorka spotkania, która w Zadrudze Wierczan nosi imię Świetlana. A co trzeba zrobić, żeby do Zadrugi dołączyć? - Przede wszystkim należy interesować się historią średniowieczną. Trzeba też spełnić pewne warunki, np. skompletować strój. Na początku jest się też na okresie próbnym - tłumaczy nasza rozmówczyni. W przypadku pani Wioletty pasja łączy się z wykształceniem. - Jestem kulturoznawcą. Interesuję się różnymi kulturami. Uważam, że nasza rodzima tradycja pradawna jest zbyt mało znana. Ludzie czasem bardziej interesują się antykiem niż własnymi korzeniami. Trzeba dbać o własną historię - tłumaczy. A skąd wiadomo, że stroje, w które ubrani są wojowie i słowiańskie kobiety, zgodne są z prawdą historyczną? - Są imprezy, w których uczestniczą historycy, tam też weryfikowane są stroje - mówi Wioletta Kowalska. O tym, że radomszczańska impreza się udała, świadczy frekwencja widzów. Do parku Solidarności w niedzielne popołudnie przyszły całe rodziny. Z godziny na godzinę widzów przybywało. - Organizacja takiej imprezy to naprawdę duże koszty. W tym roku bardzo wsparły nas jednak oba samorządy - i miejski, i powiatowy, pozyskaliśmy sponsorów i się udało - kończy pani Wioletta. Jolanta Dąbrowska