Jeden z właścicieli gruntów, na których przed laty powstał parking, oznaczył swój teren, uniemożliwiając wjazd na niego. Chce w ten sposób wyrazić swój protest przeciwko temu, że sprawa własności nie jest od tylu lat uporządkowana. - Miałem dość bałaganu, dość kłótni z ludźmi, którzy tu podrzucają śmieci - mówi Wojciech Burda. Do niedawna prowadził tu działalność gastronomiczną, teraz jest ona zawieszona, ale cały czas za kilkaset m2 płaci podatek od nieruchomości według stawki od gruntów przeznaczonych pod działalność gospodarczą. Nasz rozmówca mówi, że działalność handlową prowadzi w Krępie od 20 lat. Początkowo handlował z ustawionego na parkingu autobusu. Od początku nie bardzo było wiadomo, komu ma płacić za korzystanie z gruntu. J eśli dobrze pamięta, płacił Urzędowi Gminy w Domaniewicach i ówczesnemu Rejonowi Dróg Publicznych. Po pewnym czasie zgłosił się do niego jeden z prawnych właścicieli gruntu, wtedy zrozumiał jak sprawa własności tego parkingu jest skomplikowana. Nie zniechęciło go to jednak do tego miejsca. 18 lat temu rozpoczął budowę baru na kupionej przez siebie działce. Natychmiast zareagował na to Rejon Dróg Publicznych. Jak Wojciech Burda nam relacjonuje, odwiedził biuro tego rejonu w Warszawie, gdzie usłyszał, że to rejon dróg jest właścicielem gruntów. Nie pokazano mu jednak żadnego dokumentu potwierdzającego tezę drogowców. On jednak miał swój akt notarialny i był pewny, że ten kawałek gruntu - lasek i część parkingu - należy do niego, a nie do drogowców. Przez lata tolerował istniejący stan rzeczy tzn. fakt, że na jego m. in. działce funkcjonuje publiczny parking. Zresztą po prawdzie też z tego korzystał. Poczuwał się też w części do dbania o porządek - choć przecież użytkujący parking śmiecili nie tylko na jego części. Ustawił pojemniki na śmieci, które po krótkim czasie zniknęły. Potem ubikację, lecz nikt nie chciał ponosić kosztów opróżniania jej. Na miarę swoich możliwości starał się utrzymać teren w czystości, nawet wyrównywał dziury w nawierzchni parkingu na swój koszt, bo od czasu powstania parkingu drogowcy nie robili na nim żadnych napraw ani konserwacji. Taka sytuacja trwała do końca marca tego roku. Zaraz po Wielkonocy pan Wojciech zagrodził parking. Uważa, że jakoś musiał zareagować, bo dłużej nie był w stanie tolerować istniejącego stanu rzeczy. Uważa, że zarząd dróg powinien sprawy własności uregulować. On jest gotów do negocjacji i sprzedaży drogowcom tej części jego gruntu, na której jest parking ale przez tyle lat nikt nigdy do niego się w tej sprawie nie zwrócił. Gdy zagrodził parking, szybko zjawiła się u niego policja i drogowcy. - Zagrodziłem, bo to jest moje - relacjonuje krótko to, co im odpowiedział. - Drogowcy powiedzieli "aha", wzięli ode mnie numer telefonu, ale na razie reakcji z ich strony nie ma. Jakie dalsze plany ma W. Burda? Za barem ma rozpoczętą budowę zajadu o powierzchni około 600 m2. W chwili obecnej nie planuje jednak kontynuowania tej inwestycji. Z powodów rodzinnych skłania się do sprzedaży baru, rozpoczętej budowy i gruntu. Jest mu obojętne, czy sprawa własności parkingu zostanie uregulowana z nim, czy z osobą, która nabędzie od niego nieruchomość. Taka forma reakcji jest przesadna Robert Bartczak, właściciel sąsiedniego baru, który czynny jest 24 godziny na dobę, zna zawiłości prawno-własnościowe gruntu pod parkingiem. Podobnie jak Burda wie, że należy on w sumie do 7 osób. Działalność prowadzi w tym miejscu od 6 lat i nigdy nie miał konfliktów z sąsiadem. Jak na jego obecną działalność wpływa to, co zrobił sąsiad? - To utrudnia działalność, ale nic na to nie poradzę, wiem, że sprawy własności nie są uregulowane. Osobiście uważa jednak, że forma protestu jest przesadna. Dlatego też interweniował i na policji, i w Rejonie Dróg. Dowiedział się, że czynione są starania o to, aby uregulować stan prawny gruntu, by parking mógł funkcjonować w takiej formie, jak dotychczas. Na razie jednak nie wiadomo, jak długo po potrwa. Jak się dowiedzieliśmy od Pawła Chojnackiego z Rejonu Dróg Krajowych w Łowiczu, sprawa wyjaśnienia własności gruntu pod parkingiem jest w toku. Na pewno parking jest własnością Skarbu Państwa, wiec działania właściciele należy uznać za nielegalne. Ponieważ z map wynika, że częściowo leży na gruntach prywatnych, zlecono geodetom pomiary, a rozstrzygnięcie tej kwestii jest w gestii łowickiego starostwa. Póki co widać, że zamknięcie parkingu powoduje zwiększenie niebezpieczeństwa na drodze i tak już bardzo ruchliwej, co sygnalizuje też R. Bartczak. Kilkanaście minut obserwacji zachowań kierowców wystarczy, aby zaobserwować o czym mówi właściciel baru. Kierowcy samochodów osobowych i ciężarowych zawracają lub wjeżdżają tyłem na parking, bo inaczej się nie da. Albo też zatrzymują się po przeciwnej stronie drogi i przechodzą przez jezdnię. Prędzej czy później skończy się to tragedią. Autor: mwk