Ma zaledwie trzynaście lat. Wygląda na jeszcze mniej, ale kartotekę ma grubą jak Trylogia Sienkiewicza. Ostatnio wymyślił wyjątkowo wredny i skuteczny patent na okradanie łodzian. Na czym polega ten sposób, przekonała się w zeszłym tygodniu pani Marta z Chojen. - Zostałam okradziona w biały dzień i to w momencie, gdy w mieszkaniu byli wszyscy domownicy - opowiada łodzianka. Mechanizm działania młodocianego złodzieja jest prosty jak konstrukcja gwoździa. On lub jeden z jego kompanów szukają niezamkniętych klatek schodowych lub takich, gdzie do tej pory nie ma domofonu. Najpierw wchodzą na samą górę, potem piętro po piętrze, mieszkanie po mieszkaniu, próbują delikatnie otworzyć drzwi. Często im się udaje, bo siedząc w domu czujemy się bezpieczni i nie przekręcamy zamków. Wtedy złodzieje dyskretnie zaglądają do środka. Tam gdzie zobaczą ich domownicy, pytają o wymyślonego kolegę. Gdy okazuje się, że taki tu nie mieszka, udają zaskoczonych i grzecznie przepraszają. Ale tam, gdzie udaje im się otworzyć drzwi niepostrzeżenie, łapią, co mają w zasięgu ręki: torebki, kurtki, buty, plecaki i co sił w nogach zbiegają po schodach. - Ja w ten sposób straciłam torebkę z dokumentami i pieniędzmi - żali się pani Marta. Poszkodowana zgłosiła się na policję. To tam okazało się, że najprawdopodobniej padła ofiarą złodzieja, który w ten charakterystyczny sposób od dawna okrada łódzkie mieszkania. Kilkaset ofiar Chłopak pochodzi z patologicznej rodziny. W policyjnych kartotekach zaistniał, gdy miał zaledwie dziesięć lat. Wtedy był notowany za kradzież. Dziś ma na koncie setki przestępstw. - Uczynił z kradzieży stałe źródło dochodu - mówi młodszy aspirant Robert Kubiak, który już raz schwytał młodego złodzieja. Było to w październiku. Wtedy młodociany przestępca nie działał sam. Do współpracy dobrał sobie rówieśnika oraz dwóch szesnastolatków. Szajka wpadła, bo jednego ze złodziei rozpoznała ofiara. - Udało nam się zatrzymać szesnastolatka, który doprowadził nas do reszty grupy - opowiada aspirant Kubiak. Policjanci zebrali dziesięć zgłoszeń kradzieży dokonanych według "genialnego" scenariusza. Ale młodociani przestępcy mieli ich na sumieniu znacznie więcej. Nawet nie byli w stanie policzyć, ilu łodzian okradli. Przyznali, że kradli od początku wakacji do października. Okradali po kilka mieszkań dziennie! Podczas przesłuchań przyznali też, że udoskonalili metodę kradzieży. Zamiast zdawać się na przypadek i żmudne szukanie niezamkniętych na zamek drzwi, czatowali na ławkach przed blokami. Na ofiary wybierali samotne kobiety wracające do domów z dużymi zakupami. - Byli pewni, że ich ofiary najpierw pójdą do kuchni zanieść ciężkie torby. Wykorzystywali sytuację i kradli to, co było w przedpokoju - opowiada aspirant Robert Kubiak. Poszukiwany Jak to się stało, że złodziej znów jest na wolności i nadal kradnie według wypróbowanego schematu? - To, niestety, proste - mówi Robert Kubiak. - Rodzice się nim nie interesują, więc musieliśmy go odstawić do pogotowia opiekuńczego. A stamtąd dość łatwo uciec. I on to zrobił. Młodocianego przestępcy szuka policja. Jego grzechy to, oprócz kradzieży, notoryczne unikanie szkoły. - Jest w połowie podstawówki, a powinien już chodzić do gimnazjum - dodaje aspirant Kubiak. Andrzej Adamczewski