W urządzeniu będzie się znajdować zestaw wahadeł, które zostaną wprowadzone w ruch przez kołysanie fal. To z kolei napędzi prądnicę i wzbudzi prąd elektryczny. Urządzenie może być zasilane nie tylko przez ruch fal morskich, ale również przez innego rodzaju drgania - mogłoby być więc np. zasilane wstrząsami w czasie jazdy pociągu. Jak przyznaje w rozmowie kierownik badań, prof. Tomasz Kapitaniak z Katedry Dynamiki Maszyn Politechniki Łódzkiej, urządzenie nie zgromadzi tyle energii, żeby np. zasilić miasteczko, ale mogłoby zasilać lampy sygnalizacyjne, które znajdują się w trudno dostępnych miejscach - na bojach czy sygnalizatorach przy sieciach rybackich na morzu. Naukowiec zaznacza, że wymiana baterii w takich miejscach jest żmudna i kosztowna - do każdej boi trzeba dopłynąć. Gdyby sygnalizator miał własną małą falową "elektrownię", wymiana baterii nie byłaby potrzebna. Taki wahadłowy generator mógłby być bardziej skuteczny niż baterie słoneczne - zasilanie działałoby również w nocy - również podczas bardzo długiej nocy polarnej. Do zasilenia lampy na boi morskiej wystarczyłoby urządzenie o boku 10 cm; aby działało, nie jest konieczny regularny ruch fal. Badania nad projektem częściowo są finansowane w ramach programu TEAM Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Na razie badacze opracowali dopiero model urządzenia i przeprowadzili pierwsze testy na basenie. Następnym krokiem ma być budowa prototypu. Prof. Kapitaniak wyjaśnia, że istnieją już wynalazki, które wykorzystują ruch fal do generacji prądu, ale rozwiązanie jego zespołu jako pierwsze wykorzystywać ma mechanizm synchronizacji wahadeł. Dodaje, że poruszające się w jednym rytmie wahadła umieszczone obok siebie, ale puszczone w ruch w innym momencie, potrafią samodzielnie się zsynchronizować. Aby doszło do synchronizacji, wahadła powinny mieć ten sam okres drgań i konieczny jest przepływ energii (informacji) między nimi.