Szefowie lombardów szacują, że jedna trzecia tych przedmiotów nigdy nie wróci do właścicieli. Na co łodzianie potrzebowali gotówki? - U nas zastawali cenne przedmioty głównie po to, by mieć pieniądze na wakacyjne wyjazdy dla dzieci - mówi Dorota Kosiacka z lombardu przy ul Piotrkowskiej. Przy Piotrkowskiej wymieniali na gotówkę złotą biżuterię i telefony komórkowe. - Bo tylko to tutaj przyjmujemy - tłumaczy Dorota Kosiacka. - Ale w naszym lombardzie przy ulicy Woronicza zastawili niemało sprzętu elektronicznego. Na półkach lombardów oprócz złota i komórek lądowały odtwarzacze DVD, aparaty fotograficzne, wieże audio, nawet telewizory. - Przynosili je ci, którzy mają po dwa odbiorniki - opowiada pracownik lombardu w centrum miasta. Niech się wstydzi ten, kto widzi Łodzianie szturmem ruszyli do lombardów na początku wakacji. Bywało, że złote pierścionki, obrączki, łańcuszki, przewieszki i kolczyki zdejmowali wprost z palców, szyi, uszu... - Po niektórych łańcuszkach, czy pierścionkach było widać, że są nowiuteńkie. Przypuszczam, że były to precjoza, które dzieci dostały na niedawną komunię świętą - zastanawia się właściciel popularnego łódzkiego lombardu. Przeciętnie dostawali od 300 do 500 zł. - Zależy od tego, gdzie wysyłali dzieci na wakacje - dodaje Dorota Kosiacka. Większość łodzian nie przyznaje się, po co tak desperacko potrzebuje gotówki. Ale są i tacy, którzy otwarcie mówią, na co wydadzą wzięte pod zastaw pieniądze. - Tak robią nasi stali klienci, którzy już nie wstydzą się tego, że muszą zastawiać wartościowe przedmioty - opowiada Dorota Kosiacka. - Ci, którzy przyszli na początku lipca, otwarcie mówili, że potrzebują na wakacje dla dzieci. Niektórzy mimo że zastawiają się od lat, nadal się tego wstydzą. - Dlatego, żeby nie pokazywać się zbyt często w jednym miejscu, zmieniają lombardy - zauważa Dorota Kosiacka. Teraz na podręczniki Większość klientów wróci do lombardów na początku sierpnia. Będą wykupywać to, co zastawili. Jednak około jedna trzecia przedmiotów nigdy nie wróci do właścicieli. - Taką przeciętną wyliczyłem na podstawie wieloletnich obserwacji - mówi właściciel lombardu w centrum. - Z tych samych obserwacji wynika, że są dwa główne rzuty klientów. Jeden właśnie tuż przed wakacjami. Drugi przed świętami Bożego Narodzenia. Wtedy ludzie potrzebują pieniędzy na urządzenie świąt i podarunki dla najbliższych. - My spodziewamy się kolejnej fali klientów na początku września - dodaje Dorota Kosiacka z kantoru przy Piotrkowskiej. - Wtedy będzie początek roku szkolnego i zacznie brakować ludziom pieniędzy na podręczniki i przybory szkolne dla dzieci. Tak jest co roku. Andrzej Adamczewski