Prokuratura zajęła się sprawą po raz drugi. Śledczy sprawdzali, czy doszło do obrazy uczuć religijnych "poprzez publiczne znieważenie miejsca przeznaczonego do wykonywania obrzędu" oraz czy doszło do "złośliwego zakłócenia publicznego wykonywania aktu religijnego" - powiedział rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania. Jak mówił Kopania, prokuratorzy oceniając zebrany materiał dowodowy, uznali, że brak jest podstaw do stwierdzenia, że mężczyzna popełnił przestępstwo i dlatego umorzyła postępowanie. W czerwcu ub. roku w trakcie procesji Bożego Ciała w pobliżu łódzkiej archikatedry do uczestników uroczystości dołączył mężczyzna przebrany za motyla. Przez kilka minut m.in. podskakiwał między wiernymi. Później schował się w bramie. Doniesienie do prokuratury w sprawie zakłócenia uroczystości złożył wówczas proboszcz łódzkiej katedry, a później jeden z uczestników procesji, który stwierdził, że doszło do obrazy uczuć religijnych. W sierpniu ub. roku śledczy uznali, że brak jest podstaw do wszczęcia postępowania. Prokuratura nie dopatrzyła się wtedy w zachowaniu mężczyzny przebranego za motyla "złośliwego przeszkadzania w obrzędzie religijnym". Uznała także, że artysta nie poniżył wiernych. Składający zawiadomienie zaskarżyli decyzję prokuratury do sądu rejonowego, który uwzględnił zażalenie i uchylił decyzję prokuratury. Zalecił też śledczym przeprowadzenie czynności w tej sprawie, co spowodowało wszczęcie ponownego postępowania. Jednym z jego elementów było przesłuchanie mężczyzny z charakterze świadka. W trakcie przesłuchania przed budynkiem prokuratury Łódź-Górna pikietowała kilkuosobowa grupa działaczy Ruchu Palikota. Mówili, że to wyraz poparcia dla artysty i protest przeciw próbie ograniczenia swobód obywatelskich przez przedstawicieli Kościoła. - Szanujemy uczucia religijne, ale również oczekujemy, żeby nas szanowano, a także inne osoby, które mają inne przekonania, inne zapatrywanie na ten świat - mówił wówczas jeden z pikietujących Leszek Niecikowski. O mężczyźnie było już głośno w maju ub.r. - w trakcie transmisji mszy beatyfikacyjnej Jana Pawła II przed archikatedrą mężczyzna wraz z kolegą trzymał duży transparent z podobizną twarzy Jana Pawła II i napisem "To nie jest mój ojciec". Interweniowała straż miejska, policja, wierni i duchowni. Mimo próśb mężczyźni nie chcieli zwinąć transparentu. Kilka osób próbowało zasłaniać go parasolami. Po godzinie mężczyźni zwinęli napis. Jak tłumaczył artysta, był to protest przeciwko wpływom Kościoła katolickiego na życie publiczne i społeczne w Polsce.